Była "żyjącym dziełem sztuki", i - zaraz po Matce Boskiej - najczęściej portretowaną kobietą w historii. Luisa Casati - niegdyś najbogatsza Włoszka, która uwielbiała szokować. Na spacery chodziła z dwoma gepardami. Kiedyś o mało nie zginęła przez... własną suknię. Chcąc się wyróżnić, podłączyła ją do prądu. Czego jeszcze dowiecie się o ekscentrycznej markizie z książki Macieja Brzozowskiego "Boskie. Włoszki, które uwiodły świat"?

Od jej śmierci minęło ponad pół wieku, a ona wciąż inspiruje projektantów, malarzy i makijażystów - czytamy w książce Macieja Brzozowskiego. 

Luisa Casati (właśc. Luisa Adele Rosa Maria Amman) urodziła się w styczniu 1881 roku, w rodzinie bogatych mediolańskich przemysłowców. W wieku 13 lat została sierotą. Razem z siostrą weszła w posiadanie "największej fortuny półwyspu, opartej głównie na bawełnie". Oprócz majątku, od dziecka wyróżniały ją "wielkie, zielone oczy i równie wielkie zamiłowanie do sztuk pięknych".

Casati w wieku 19 lat poślubiła hrabiego Camillo Casati Stampa di Soncino. Urodziła mu córkę. Szybko jednak zawrócił jej w głowie poeta i dziennikarz - Gabriel d'Annunzio, poeta i dziennikarz. 

Kobiety wprost szalały za nim, zatracały się w każdym napisanym słowie, kochały, osaczały, wariowały - czytamy w książce "Boskie. Włoszki, które uwiodły świat". 

To właśnie za sprawą poety "Luisa narodziła się na nowo i całkowicie zmieniła swój wizerunek: damę zastąpił wamp. Krótkie, ogniście rude, niesforne włosy, trupio blada cera, krwistoczerwone usta, długie sztuczne rzęsy i ogromne, rozświetlone atropiną oczy, obmalowane kholem, arabską mieszanką ziołową. Czarne, czasem białe, stroje. (...) Tego image'u nie porzuci już do końca życia". 

Markiza zatraciła się w życiu towarzyskim: odsunęła rodzinę na daleki plan - oprócz jej wieszcza zaczęło się liczyć tylko "ekstrawaganckie, światowe życie". Kiedy nie balowała i nie pozowała do zamawianych jeden po drugim portretów, podróżowała - odwiedziła niemal wszystkie kraje europejskie, zwożąc do hoteli wielką garderobę, meble i dekoracje. 

Najdrobniejsze nawet uchybienia personelu wywoływały u niej słynne ataki szału (...). Nawet zagrożenie dla innych gości powodowane przez uciekające węże markizy nie powstrzymywało dyrekcji od udzielania gościny tej celebrytce belle epoque - pisze Maciej Brzozowski. 

W roku 1924 markiza, jako pierwsza katoliczka we Włoszech, otrzymała nawet... rozwód kościelny. Po czym wyruszyła na wyspę Capri, gdzie eksperymentowała z opium i wdała w homoseksualny romans z malarką. Na Capri spędziła dwa lata. Po tym czasie kupiła pod Paryżem Różowy Pałac: Pojawiają się tam ukochane zwierzęta Luisy: dwa gepardy, kobra, boa dusiciel. Jak także wieść niesie, podczas wydawanych w pałacu przyjęć markiza... siedziała w towarzystwie dwóch wynajętych bengalskich tygrysów.

Jak Luisa Casati spędziła ostatnie lata życia? W Londynie, w samotności, tonąc w długach. Więcej o markizie - ale także o innych dziewięciu fascynujących Włoszkach - przeczytacie w najnowszej książce Maciej Brzozowskiego. Premiera już dziś!

(mal)