Nie żyje amerykańska legenda bluesa - taką informację podała agencja AP. B.B. King zmarł w wieku 89 lat w Las Vegas.

Nazywany "królem bluesa" muzyk, uważany za jednego z najlepszych gitarzystów w historii, od ponad 20 lat cierpiał na cukrzycę II stopnia. Na początku maja trafił do szpitala z powodu ataku serca.

B.B. King, a właściwie Riley B. King, urodził się 16 września 1925.

Swój pseudonim artysta otrzymał podczas pracy jako DJ w rozgłośni radiowej w Memphis, gdzie stał się znany jako Beale Street Blues Boy, co zostało później skrócone do Blues Boy, a jeszcze później po prostu do B.B.

Zasłynął tym, że wyprowadził bluesa z knajpek dla Afroamerykanów wprost do muzycznego mainstreamu, inspirując całe pokolenie gitarzystów rockowych i bluesowych, od Erica Claptona po Stevie'ego Ray Vaughana.

B.B. King był obdarzony głębokim, rezonującym głosem i rozpoznawalnym stylem gry na gitarze, który przyczynił się do ukształtowania wczesnego rocka. W 2003 roku magazyn muzyczny "Rolling Stone" umieścił go na trzecim miejscu 100 najlepszych gitarzystów wszech czasów, za Jimim Hendriksem i Duane'em Allmanem. 

W swojej karierze B.B. King występował ponad 10 tysięcy razy, zdobył 15 nagród Grammy i był nominowanych do 30. Pojawiał się też gościnnie w telewizji, m.in. w serialach "Bill Cosby Show", "Świat według Bandych" czy w programie "Ulica Sezamkowa".

(j.)