To było celowe działanie. 29-letni Gor H. zamiast hamować, dodawał gazu. Niemiecka prasa wraca do tragedii, jaka rozegrała się w środę przed południem w centrum Berlina. Kierowca Renault Clio wjechał w wycieczkę szkolną. Na miejscu zginęła nauczycielka opiekująca się uczniami z Hesji. Kilkanaście osób zostało rannych.

Niemiecka policja zatrzymała 29-letniego Gora H., sprawcę zajścia w Berlinie. Jak podaje "Spiegel", mężczyzna pochodzenia niemieckiego-ormiańskiego od 10 lat zameldowany był w stolicy Niemiec. Wcześniej nie był znany policji.

W środę o godzinie 10:26 na rogu Kurfursterdamm i Rankestrasse zjechał z ulicy, staranował pieszych na chodniku i wbił się w sklepową witrynę. Następnie próbował uciec. Został zatrzymany przez przechodniów i przekazany w ręce policji.

"Próbował się wyrwać i uciec. Ciągle powtarzał, żeby mu pomóc" - cytuje świadka gazeta "Berliner Zeitung". Inna osoba powiedziała "Spieglowi", że Gor H. "wiedział, co robi. Ciągle dodawał gazu".

To wskazuje, że nie był to wypadek - mężczyzna celowo wjechał w znajdujących się na chodniku ludzi.

Auto należy do jego siostry. W jego bagażniku policja znalazła antytureckie plakaty i ulotki. Nie wiadomo, czy należały do sprawcy, czy może właścicielki pojazdu. Wieczorem policja przeszukała mieszkania należące do rodzeństwa. Nie podano, czy coś w nich znaleziono.

Mimo to, jak pisze "Bild", nic nie wskazuje na polityczny motyw zajścia. Brany jest pod uwagę stan psychiczny 29-latka i fakt, że nie może być chory. Policja ujawniła, że były problemy ze zrozumieniem tego, co mówił podczas przesłuchania, potrzebna była pomoc tłumacza. Z komisariatu mężczyzna trafił do szpitala. 

Co wiadomo o ofiarach

Ofiarą śmiertelną jest 51-letnia nauczycielka z Hesji. Kobieta była z grupą 24 uczniów z X klasy na wycieczce w stolicy Niemiec. Ciężko ranna została także druga nauczycielka, wśród poszkodowanych jest 10 uczniów oraz kobieta w ciąży.