Dziesiątki tysięcy Węgrów wzięły udział w demonstracji na rzecz demokracji w Budapeszcie zorganizowanej pod hasłem „My jesteśmy większością”. Mówcy apelowali o pomaganie organizacjom pozarządowym.

Dziesiątki tysięcy Węgrów wzięły udział w demonstracji na rzecz demokracji w Budapeszcie zorganizowanej pod hasłem „My jesteśmy większością”. Mówcy apelowali o pomaganie organizacjom pozarządowym.
Dziesiątki tysięcy osób manifestowało na ulicach Budapesztu /ZOLTAN BALOGH /PAP/EPA

Uczestnicy demonstracji zebrali się przed parlamentem i przeszli ulicami Budapesztu. Skandowano "Nie pozwolimy!" i "Viktator". Niesiono transparenty z napisami "Jeśli nic nie zrobimy, nic się nie zmieni" albo "Stop Orban".

Działajmy razem! - apelowała szefowa organizacji pozarządowej Fundacja Ekopartner Veronika Mora, wzywając do zgłaszania się na ochotnika do istniejących NGOs lub tworzenia własnych. Ten wątek pojawiał się także w innych wypowiedziach.

W przemówieniach nawiązywano do rządowego pakietu ustaw antyterrorystycznych nazwanego "Stop Soros". Przewidziano w nim m.in. dla wspierających migrację organizacji otrzymujących środki z zagranicy opłatę wynoszącą 25 proc. zagranicznego wsparcia. Pakiet może zostać przyjęty już w maju.

Niezależny burmistrz Hodmezoevasarhely Peter Marki-Zay, który wygrał w wyborach burmistrza dzięki wsparciu wszystkich partii opozycyjnych, podkreślał zaś, że dobrze się stało, iż po wyborach doszło do "wymiany opozycji" - ustąpili ze stanowisk szefowie Jobbiku oraz Węgierskiej Partii Socjalistycznej.

Lud węgierski zasługuje na opozycję, która nie tylko w słowach odrzuca korupcję.(....) Nie jest zdolna do kierowania krajem opozycja, która nie potrafi osiągnąć jedności ani dla dobra narodu, ani swego własnego - powiedział, nawiązując do tego, że w wyborach parlamentarnych partie opozycyjne nie stworzyły wspólnego frontu.

Dziennikarz "Magyar Nemzet" Gyoergy Unyatyinszky wyraził natomiast przekonanie, że obecny rząd Węgier zawdzięcza swój sukces temu, że dzieli Węgrów, na co nie wolno się godzić. Obejmijcie jakiegoś fideszowca, zróbcie wszystko, żeby sztucznie stworzone antagonizmy miedzy nami wyblakły - zaapelował.

Przed demonstracją organizatorzy napisali też w poście na Facebooku, że media rządowe przeobraziły się w "maszynę propagandową" premiera Viktora Orbana i że trzeba uwolnić media publiczne od kontroli Fideszu. Musimy też walczyć o nową, sprawiedliwą i uczciwą ordynację wyborczą i zbadanie przypadków korupcji - podkreślali.

Na koniec demonstracji zebrani unieśli świecące ekrany telefonów komórkowych na znak, że chcą, by opozycja się zjednoczyła.

Organizatorzy wezwali do kolejnego protestu 9 maja, dzień po zebraniu się po raz pierwszy nowego parlamentu węgierskiego.

Była to już druga wielka demonstracja antyrządowa po wyborach parlamentarnych 8 kwietnia, w których koalicja rządząca Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP) uzyskała większość 2/3 mandatów w parlamencie.

W wyborach 8 kwietnia koalicja Fidesz-KDNP zdobyła 133 mandaty w 199-osobowym parlamencie, nacjonalistyczny Jobbik 26 mandatów, a koalicja Węgierskiej Partii Socjalistycznej (MSZP) i partii Dialog 20 mandatów. Oprócz tego w nowym parlamencie znajdzie się dziewięciu przedstawicieli Koalicji Demokratycznej (DK) byłego premiera Ferenca Gyurcsanya, ośmiu - partii Polityka Może Być Inna (LMP), jeden przedstawiciel partii Razem, który wygrał w jednoosobowym okręgu wyborczym, jeden narodowości niemieckiej i jeden poseł niezależny.

(mpw)