Zima wiosną nie oszczędza naszych wschodnich sąsiadów. Ze skutkami katastrofalnych opadów śniegu walczy na Ukrainie prawie 25 tysięcy ratowników i żołnierzy. Korzystają z pięciu tysięcy ciężkich pojazdów i ze śmigłowców.

Z powodu potężnych opadów śniegu sparaliżowany jest Kijów. Władze miasta twierdzą, że przywrócą ruch samochodowy do jutra. Równocześnie jednak ostrzegają, że z powodu gigantycznej ilości śniegu sytuacja nadzwyczajna potrwa tydzień. Służby miejskie wywiozły już z ukraińskiej stolicy prawie 10 tysięcy ton śniegu. Alarmują jednak, że brakuje miejsca na jego dalsze podtopienia.

Na Ukrainie nieprzejezdnych jest wiele dróg, od świata odciętych jest wciąż 105 miejscowości. Służby ratownicze - jak zapewniła reportera RMF FM Krzysztofa Zasadę Swietłana Borodina z ministerstwa ds. sytuacji nadzwyczajnych - pracują całodobowo. Na razie trwa walka o udrożnienie głównych szlaków komunikacyjnych w kraju. Do tej pory z zasp wyciągnięto prawie 2 tysiące samochodów.

Jednej doby spadło ponad 40 milionów ton śniegu. To więcej niż miesięczna norma. Średnia głębokość pokrywy śnieżnej wynosi ponad pół metra - tak rozmiar klęski opisuje Borodina.

Eksperci ostrzegają, że jest duże prawdopodobieństwo, że tak duże opady śniegu spowodują powódź. Ocieplenie na Ukrainie ma przyjść w najbliższy weekend. Synoptycy prognozują, że słupki rtęci dojdą nawet do 6 stopni powyżej zera.