We Francji rozgorzała polemika wokół obchodów pierwszej rocznicy krwawego ataku islamskich terrorystów na redakcję pisma satyrycznego "Charlie Hebdo". Wielu paryżan oskarża władze o to, że nie stanęły na wysokości zadania i nie zorganizowały dzisiaj odpowiednich uroczystości dla uczczenia pamięci ofiar.

We Francji rozgorzała polemika wokół obchodów pierwszej rocznicy krwawego ataku islamskich terrorystów na redakcję pisma satyrycznego "Charlie Hebdo". Wielu paryżan oskarża władze o to, że nie stanęły na wysokości zadania i nie zorganizowały dzisiaj odpowiednich uroczystości dla uczczenia pamięci ofiar.
Tablica upamiętniająca ofiary ataku na "Charlie Hebdo" /ETIENNE LAURENT /PAP/EPA

Na gmachu redakcji pisma umieszczono tablicę upamiętniającą rysowników i dziennikarzy zabitych w zamachu. Prezydent Francois Hollande odsłonił ją jednak już dwa dni temu. Co więcej, okazało się, że jedno z nazwisk napisane zostało z błędem ortograficznym - zamiast "Wolinski" napisano "Wolinsky". Błąd został szybko poprawiony, ale wielu Francuzów i tak uważa, że pamięć zabitych pracowników "Charlie Hebdo" nie została należycie uczczona.

Trzeba było im wystawić pomnik za obronę wolności opinii, a nie tylko umieścić na ścianie małą banalną tablicę z błędem ortograficznym - powiedziała korespondentowi RMF FM Markowi Gładyszowi rozzłoszczona mieszkanka Paryża. 

To miejsce jest przesiąknięte ogromnym cierpieniem. To bardzo ważne, by tego nie lekceważyć - zaznaczył zaś mężczyzna, który w rocznicę zamachu przyniósł przed gmach redakcji wiązankę kwiatów. 

7 stycznia 2015 roku do redakcji satyrycznego tygodnika "Charlie Hebdo" wtargnęło dwóch uzbrojonych napastników - Said oraz Cherif Kouachi - którzy zabili 11 pracowników pisma, uczestniczących w spotkaniu redakcyjnym.

(az)