We Francji kontrowersje wokół rocznicowego numeru sławnego tygodnika satyrycznego „Charlie Hebdo”. Ukazał się on w środę aż w milionowym nakładzie – dzień przed rocznicą krwawego ataku islamskich terrorystów na paryską redakcję tego pisma. W zamachu na siedzibę Charlie Hebdo 7 stycznia ubiegłego roku zginęło 12 osób.

We Francji kontrowersje wokół rocznicowego numeru sławnego tygodnika satyrycznego „Charlie Hebdo”. Ukazał się on w środę aż w milionowym nakładzie – dzień przed rocznicą krwawego ataku islamskich terrorystów na paryską redakcję tego pisma. W zamachu na siedzibę Charlie Hebdo 7 stycznia ubiegłego roku zginęło 12 osób.
Charlie Hebdo /IAN LANGSDON /PAP/EPA

Tym razem na okładce nie znalazł się Mahomet, tylko Bóg z przewieszonym przez ramię kałasznikowem, chrześcijańskimi symbolami i napisem "Morderca nadal na wolności". Według redakcji ma to pokazywać, że winne spirali przemocy są wszystkie religie, a nie tylko islamscy terroryści.

Francuski rząd i Konferencja Episkopatu Francji odmawiają komentarza, choć zaznaczają, że redakcja ma prawo krytykować religię.

Według watykańskiej gazety "L’Osservatore Romano" rysunek jest bolesny przede wszystkich dla wierzących. Również niektórzy Francuzi są oburzeni. Nie mam zamiaru kupić tego numeru. Kupiłem to pismo rok temu po krwawym zamachu, ale więcej tego nie zrobię - mówi jeden z mieszkańców Paryża. 

(az)