Polsko-białoruska komisja ekspertów prawdopodobnie jutro lub pojutrze zakończy prace na miejscu katastrofy wojskowego samolotu Su-27 koło Radomia. Reporter RMF FM Krzysztof Zasada usłyszał taką zapowiedź w białoruskim resorcie obrony. Wczoraj w wypadku podczas pokazów lotniczych zginęło dwóch doświadczonych białoruskich pilotów.

Według Białorusinów, najbardziej prawdopodobną przyczyną wypadku był ptak, który wleciał do silnika samolotu. Rzecznik resortu obrony, zapytany o ewentualny błąd pilota, stwierdził, że jest to raczej niemożliwe. Jego zdaniem, lotnicy zdecydowali, że nie będą się katapultować. Odlecieli więc samolotem z dala od miejsca, gdzie znajdowali się ludzie. Za cenę własnego życia zapobiegli o wiele bardziej tragicznym skutkom zdarzenia - powiedział Wiaczesław Remenczyk reporterowi RMF FM.

Opisana wersja jest oczywiście wstępna - powstała kilka godzin po katastrofie. Trzeba przypomnieć, że eksperci wciąż pracują na miejscu, gdzie spadł myśliwiec. Nie wiadomo nawet, czy odnaleziono już czarną skrzynkę.

Wczoraj, po godz. 13 białoruski samolot Su-27 runął na ziemię. Stało się tak kilka minut po starcie. Maszyna spadła 100 m od zabudowań między Małęczynem a Makowem. Dwusilnikowy, ciężki myśliwiec miał być jedną z głównych atrakcji tegorocznego Air Show w Radomiu.