Odwołanie Ryszarda Czarneckiego ze stanowiska wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego wydaje się przesądzone - ustaliła korespondentka RMF FM w Brukseli Katarzyna Szymańska-Borginon. Chodzi o kontrowersyjną wypowiedź Czarneckiego nt. europosłanki PO Róży Thun: w związku z jej udziałem w nadanym przez niemiecką telewizję reportażu, który krytykował Polskę, polityk PiS porównał Thun do szmalcownika. Jak jednak donosi nasza dziennikarka, może nie skończyć się tylko na ukaraniu europosła PiS: stanowisko wiceprzewodniczącego w PE może stracić Polska. Szef liberałów Guy Verhofstadt ma chytry plan.

Według informacji naszej korespondentki, odwołanie europosła PiS ze stanowiska wiceszefa Parlamentu Europejskiego wydaje się przesądzone. Już wcześniej - jak informowaliśmy - w specjalnym liście domagali się tego liderzy czterech grup politycznych: socjaliści, chadecy, zieloni i liberałowie.

Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, w czasie porannej rozmowy z Ryszardem Czarneckim szef PE Antonio Tajani namawiał polityka PiS, by ten przeprosił Różę Thun. Sprawa zaszła jednak już tak daleko, że tylko oficjalne przeprosiny na forum całego europarlamentu mogłyby powstrzymać odwołanie europosła ze stanowiska. Na to jednak się nie zanosi.

Co więcej, Czarnecki sam zażądał od Thun przeprosin.

Oczekuję przeprosin od pani poseł PO za jej słowa o PiS-ie i o członkach PiS-u, że to śmiecie - powiedział.

Thun z kolei za pośrednictwem Twittera odrzuciła te oskarżenia:

Jeśli Ryszard Czarnecki faktycznie zostanie odwołany z funkcji, to Polska może w ogóle stracić stanowisko wiceprzewodniczącego w europarlamencie.

Zgodnie z zasadą podziału stanowisk po odwołaniu Czarneckiego funkcję wiceprzewodniczącego powinien otrzymać któryś z eurodeputowanych grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, a więc Polak, ewentualnie Brytyjczyk. Nowy kandydat musi być jednak zaakceptowany na sesji plenarnej przez wszystkich eurodeputowanych - to właśnie, jak ustaliła Katarzyna Szymańska-Borginon, chcą wykorzystać liberałowie i przedstawić także swojego kandydata, licząc na to, że otrzyma on więcej głosów lewicowo-liberalnych eurodeputowanych niż następca Czarneckiego wskazany przez konserwatystów.

Byłoby to wprawdzie złamanie równowagi stanowisk, ale sami liberałowie w podobny sposób stracili kiedyś stanowisko po odejściu niemieckiego eurodeputowanego Aleksandra Lambsdorffa.

Dwóch rozmówców korespondentki RMF FM w PE potwierdziło, że taki "zamach" liberałów jest bardzo prawdopodobny.

Janusz Zemke z SLD zapewnił natomiast, że będzie "przekonywać swoją grupę, żeby Polska nie straciła stanowiska".

Konserwatyści mają przecież 10 procent, są większą grupą niż liberałowie, powinni mieć swojego wiceprzewodniczącego - stwierdził Zemke w rozmowie z Katarzyną Szymańską-Borginon.

Inny jej rozmówca dodał, że gdyby konserwatyści wystawili ponownie Czarneckiego, to "strzeliliby sobie w stopę" - dlatego nowy kandydat powinien być "dosyć neutralny", by zyskać poparcie europosłów nawet w starciu z kandydatem liberałów.

Nawet europosłowie PiS - jak ustaliła nieoficjalnie Katarzyna Szymańska-Borginon - pogodzili się już z porażką Ryszarda Czarneckiego i walczą teraz tylko o utrzymanie stanowiska wiceprzewodniczącego PE dla swojej grupy politycznej.


(e)