Chiny złożyły protest w sprawie wyrzucenia chińskich turystów z hostelu w Sztokholmie przez szwedzką policję – oświadczył rzecznik chińskiego MSZ. Incydent wywołał burzę w chińskich sieciach społecznościowych i nadzwyczaj ostrą reakcję Pekinu.

Historia chińskiego turysty o nazwisku Zeng, który wraz z rodzicami chciał spędzić noc w hotelowym lobby, gdyż nie miał na ten dzień zarezerwowanego pokoju, przerodziła się w spór dyplomatyczny pomiędzy Pekinem a Sztokholmem. Głos w sprawie zabrał rzecznik chińskiego MSZ oraz chińska ambasada w Sztokholmie, która zażądała przeprosin i odszkodowania.

Ponownie wzywamy Szwecję, by poważnie potraktowała obawy Chin i podjęła praktyczne środki w celu ochrony bezpieczeństwa i prawowitych interesów chińskich turystów - powiedział w poniedziałek rzecznik chińskiego MSZ Geng Shuang.

Źródło szwedzkiego dziennika "Aftonbladet" w szwedzkim rządzie oceniło, że Pekin wyolbrzymia incydent z turystami, by ukarać Sztokholm za protesty przeciwko uwięzieniu pracującego w Hongkongu księgarza Gui Minhaia, który wydawał książki na temat chińskich dygnitarzy. Gui, który ma obywatelstwo Szwecji, został uprowadzony w 2015 roku w Tajlandii i obecnie jest przetrzymywany przez chińskie władze.

Według wpisów Zenga w mediach społecznościowych turyści przybyli do hostelu "Generator" w nocy 1 września, choć rezerwację mieli dopiero od następnego dnia. Zeng poprosił o możliwość przeczekania "kilku godzin" w lobby, ale mu odmówiono. Ostatecznie musiała interweniować policja, która zabrała turystów z hostelu.

Na filmach nagranych przez jednego z przechodniów i opublikowanych w sieci przez "Aftonbladet" widać dwie policjantki wynoszące z hostelu ojca Zenga, podczas gdy on sam wykrzykuje: "to zabójstwo!". Na jednym z nagrań Zeng bez wyraźnego powodu pada na ziemię, krzycząc i płacząc.
Chińska ambasada w Szwecji wyraziła oburzenie incydentem, w którym - jak stwierdzono w komunikacie na stronie internetowej placówki - szwedzka policja "brutalnie znęcała się nad chińskimi turystami", a jej działania "poważnie zagroziły życiu i pogwałciły podstawowe prawa człowieka obywateli Chin".

Naoczny świadek dramatu przed hostelem Generator powiedział jednak dziennikowi "Aftonbladet", że nie zauważył, aby policja zachowywała się brutalnie. Jego zdziwienie wzbudziło natomiast działanie Zenga, który - wedle słów tego świadka - "rzucił się na ziemię".

Według rzecznika chińskiego MSZ szwedzkie władze nie poinformowały strony chińskiej o wynikach śledztwa w sprawie interwencji policji. Szwedzki prokurator Mats Ericsson powiedział dziennikowi "Aftonbladet", że nie przeprowadzono w tej sprawie rozpoznania, gdyż ustalono, iż "policja nie popełniła żadnego przestępstwa".

Szwedzki dziennik przeprowadził również wywiad z ambasadorem Chin w Sztokholmie Gui Congyou, w którym ocenił on, że w Chinach tego rodzaju "brutalne traktowanie" ze strony policji nigdy nie mogłoby się wydarzyć.

Nagrania przedstawiające rodzinę Zengów, siedzących i lamentujących przed hostelem "Generator", wywołały mieszane reakcje wśród chińskich internautów. Część skrytykowała policję za użycie siły, ale niektórzy zganili turystów za ich zachowanie, które ocenili jako żenujące i przynoszące wstyd ich ojczyźnie.

W Chinach wielokrotnie dochodziło w ostatnich latach do prób wyłudzenia odszkodowania przez oszustów, którzy udawali, że zostali napadnięci lub potrąceni przez samochody. Wiele przykładów fenomenu "pengci" (dosł. "tłuczenie porcelany") uchwyciły rejestratory obrazu, montowane w samochodach przez przezornych kierowców.


(nm)