Kolejny dzień zamieszania w sprawie gazu. W Moskwie ma dziś się odbyć międzynarodowy szczyt, który powinien zakończyć ukraińsko-rosyjską wojnę o ten surowiec. Premier Ukrainy Julia Tymoszenko jest już w drodze do rosyjskiej stolicy, ale w planach ma tylko dwustronne rozmowy z Władimirem Putinem.

Wszystko wskazuje na to, że szczyt okaże się niewypałem, dlatego też strona rosyjska nie ujawnia kto przyjedzie, chociaż nieoficjalnie wiadomo, że będą to przedstawiciele Serbii, Mołdawii i Białorusi, czyli krajów nie mających żadnego wpływu na gazową wojnę. Unię Europejską mają reprezentować: czeski minister i eurokomisarz do spraw energetyki, ale jako warunek Unia stawiała udział Ukrainy, a Julia Tymoszenko chce jedynie dwustronnych rozmów z Putinem. Tak więc to co zdarzy się w Moskwie, jest wciąż wielką niewiadomą.

Premier Putin zabiegał wieczorem w Niemczech o powołanie konsorcjum, które zrzuci się na techniczny gaz dla Ukrainy, umożliwiający tranzyt dla Europy. Z pierwszych reakcji wynika , że dla Ukrainy ta propozycja oznacza oddanie kontroli nad rurociągami w ręce "konsorcjum" zależnego od Gazpromu, a na to Ukraińcy się nie zgodzą. Przedstawiciel Wiktora Juszczenki Roman Bezsmertny nazwał tę inicjatywę Putina zdechłym kotem.