Kanclerz Niemiec Angela Merkel i prezydent Francji Emmanuel Macron bronili kompetencji Martina Selmayra, wybranego w kontrowersyjny sposób sekretarza generalnego Komisji Europejskiej. Przypomnieli, że w sprawie jego wyboru toczy się postępowanie w Parlamencie Europejskim.

Selmayr - nazywany przez unijnych dyplomatów "potworem z Berlaymontu" lub "Rasputinem" - przed wyborem na nowe stanowisko był szefem gabinetu przewodniczącego KE Jean-Claude'a Junckera. Przez część urzędników i mediów w Brukseli nazywany jest "szarą eminencją" Komisji Europejskiej i oceniany jako jeden z najbardziej wpływowych urzędników w Brukseli. Część mediów nazwała go dosłownie najbardziej upolitycznioną postacią zajmującą najwyższe urzędnicze stanowisko w Komisji.

Na nowym stanowisku, jak podkreślają krytycy, Selmayr znalazł się w ekspresowym tempie. Nominację - jak wskazywało "Politico" - "przepchnął Juncker, w sposób, który zaskoczył i zezłościł wiele osób w brukselskiej machinie", a większość komisarzy dowiedziała się o planowanym wyborze dopiero na kilka minut przed spotkaniem kolegium komisarzy. Decyzja o wyborze oznacza, że Selmayr nie musi odchodzić z KE w przyszłym roku, wraz z końcem kadencji Junckera.

O jego wybór na to stanowisko pytano Macrona i Merkel na konferencji prasowej.

Prezydent Francji powiedział, że szanuje jego umiejętności. Jest wykwalifikowaną osobą, prawdziwym europejskim ekspertem - powiedział. Przypomniał, że w sprawie jego wyboru toczy się postępowanie w Parlamencie Europejskim, które powinno rzucić światło na sprawę. Wtedy będziemy mogli wyciągnąć wnioski - zaznaczył.

Merkel powiedziała z kolei, że nie ma wrażenia, by niemieccy urzędnicy byli nadmiernie reprezentowani na wysokich stanowiskach unijnych. Dodała, że choć Selmayr jest Niemcem, nie sprawia wrażenia, że robi w Brukseli to, czego chce Berlin. Jest bardzo proeuropejski. Stara się być skutecznym w kwestii podejmowania decyzji, co bardzo mi się podoba. Wiemy, że niektóre procedury w UE zajmują bardzo dużo czasu. Dlatego bardzo cenię jego pracę - zaznaczyła.

Dodała, że proces wyboru powinien być jednak transparentny, i wyraziła nadzieję, że zarówno Selmayr, jak i Juncker odpowiedzą na wszystkie wątpliwości PE w tej sprawie.

Wybór Selmayra wywołał wiele kontrowersji w Brukseli. Wątpliwości wzbudził także brak informacji na temat procedury i przebiegu wyboru. Przez kilkanaście dni po decyzji dziennikarze na konferencjach prasowych Komisji w Brukseli próbowali uzyskać szczegółowe informacje, jak trafił na nowe stanowisko. Bezskutecznie. KE zasłaniała się m.in. ochroną danych osoby, która wycofała się z konkursu na to stanowisko (Selmayr był ostatecznie jedynym kandydatem). Jednocześnie KE zapewniała, że wszystko odbyło się zgodnie z przepisami.

Wybór był krytykowany także dlatego, że to kolejne wysokie stanowisko w UE, które przypada obywatelowi Niemiec. Przykładowo sekretarzem generalnym PE jest Klaus Welle, sekretarzem generalnym Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych Helga Schmid, a szefem EBI Werner Hoyer. Krytycy wskazują, że to dowód na rosnące niemieckie wpływy w Brukseli.

Sprawę wyboru sekretarza generalnego KE bardzo szczegółowo opisywał m.in. francuski dziennik "Liberation". Gazeta donosiła m.in., że do konkursu stanęła zastępczyni Selmayra na stanowisku szefa gabinetu Junckera, Hiszpanka Clara Martinez, jednak ostatecznie wycofała się. Po wyborze Niemca na stanowisko sekretarza generalnego KE została szefową gabinetu Junckera. Oznacza to, jak pisała gazeta, że Niemiec de facto nadal będzie kontrolował gabinet Junckera.

Te wszystkie kontrowersje sprawiły, że sprawą postanowili zająć się także europosłowie. 12 marca w PE odbyła się burzliwa debata na temat kontrowersyjnego wyboru Selmayra, który kierować będzie korpusem ponad 30 tys. unijnych urzędników. Większość posłów skrytykowała KE za tę decyzję, wskazując m.in. na brak przejrzystości.

(az)