Cud i wielkie bohaterstwo – służby zakończyły akcję ratunkową w zalanej jaskini w Tajlandii, gdzie utknęła grupa młodych piłkarzy i ich trener. Wszyscy uwięzieni zostali już wyniesieni na powierzchnię i zawiezieni do szpitali.

Uratowani trafili do szpitala, gdzie przebywają z kolegami, których wyciągnięto z groty już wcześniej. Lekarze stwierdzili, że dokładne wyniki badań będą znane do 48 godzin. Podkreślono jednak, że ich stan zdrowia jest dobry, choć "wszyscy mają oznaki infekcji". Dwóch chłopców może mieć zapalenie płuc, jednak dostają już antybiotyki.

Po pobycie w jaskini chłopcy uratowani w poprzednich dniach dostają głównie łagodne, łatwe do trawienia potrawy. Przedstawiciele ministerstwa zdrowia ujawnili, że gdy kilku chłopców poprosiło o chleb z czekoladą, lekarze mimo wszystko ustąpili i spełnili ich prośbę.

Z jaskini, prawie trzy godziny później, wyszli także lekarz i trzej nurkowie, którzy w ostatnich dniach przebywali z chłopcami.

Premier Tajlandii Prayuth Chan-ocha, cytowany przez BBC, poinformował, że chłopcy przed rozpoczęciem wyprawy na powierzchnię otrzymali środki uspokajające, by zapobiec możliwym atakom paniki.

Grupa zaginęła 23 czerwca

23 czerwca 12 chłopców w wieku od 11 do 16 lat z jednej drużyny piłkarskiej i ich trener weszli do jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang, gdzie zostali odcięci od świata przez ulewne deszcze. Kompleks jaskiń ciągnie się tam przez kilka kilometrów, przejścia są wąskie, a w porze deszczowej często zalewa je woda.

Zaginionych w jaskini odnaleziono żywych 2 lipca, po dziewięciu dniach poszukiwań.

W niedzielę udało się z jaskini uratować czterech chłopców, a w poniedziałek - kolejnych czterech. 

Początkowo mówiono, że akcja ratunkowa potrwa nawet kilka miesięcy. Na jej przyspieszenie wpływ miały niewątpliwie obfite opady deszczu, które grożą ponownym zalaniem korytarzy, z których udało się wypompować część wody. W samej grocie jest też problem z tlenem. 

Trener poświęcił się dla młodszych

Ujawniono pewne szczegóły dotyczące członków drużyny Wild Boars i ich trenera.

13-letni kapitan Duganpet Promtep jest opisywany jako motywator i jest bardzo szanowany przez swoich kolegów z drużyny. Wiele tajskich profesjonalnych klubów zabiegało o niego.

14-letni Adul Sam-on zna kilka języków i był jedynym członkiem zespołu, który był w stanie komunikować się z brytyjskimi nurkami, gdy chłopców odnaleziono.

W dniu, w którym chłopcy wraz z trenerem weszli do jaskini, Peerapat Sompiangjai obchodził 17. urodziny. Przekąski, które chłopcy przynieśli ze sobą, aby świętować, prawdopodobnie pomogły im przeżyć.

25-letni asystent trenera Ekapol Chantawong, gdy grupa została odnaleziona, był najsłabszy, ponieważ najprawdopodobniej nie jadł, oddając pożywienie chłopcom.

Historia uwięzionych w jaskini chłopców i trenera przykuła uwagę mediów i opinii publicznej na całym świecie. Media społecznościowe były pełne doniesień na ten temat. Zadowolenie z powodu zakończonej sukcesem akcji ratunkowej wyrazili m.in. prezydent USA Donald Trump, kanclerz Niemiec Angela Merkel i premier Wielkiej Brytanii Theresa May.

Portugalski klub futbolowy Benfica poinformował we wtorek, że zaprosił drużynę "Wild Boars" wraz trenerem na tygodniowy pobyt na obozie piłkarskim. Z podobnym zaproszeniem wystąpił klub Manchester United. Wcześniej FIFA zaprosiła chłopców na finał mistrzostw świata w Rosji, lecz lekarze uznali, że jest jeszcze dla nich za wcześnie na taką wyprawę.

(az/ł)