Brytyjska telewizja BBC dotarła do hiszpańskiego biznesmena, który w ostatniej chwili zmienił plany podroży. Miał dziś lecieć niemieckim airbusem z Barcelony do Dusseldorfu, ale z powodów zawodowych poleciał tą samą maszyną wczoraj. Przed południem samolot niemieckich linii Germanwings rozbił się we francuskich Alpach. Na pokładzie było 150 osób. Nikt nie przeżył.

Byłem w szoku. Od razu zadzwoniłem do żony i do rodziców, żeby im o tym opowiedzieć - mówi hiszpański biznesmen David Cabanes. Dopiero potem dotarła do mnie świadomość ogromu tej tragedii. OK, jestem szczęściarzem - pomyślałem - bo zmieniłem plany i poleciałem dzień wcześniej, ale mam z tego powodu bardzo mieszanie uczucia - dodaje. 

Najnowsze fakty ws. katastrofy samolotu Germanwings możecie śledzić w naszej relacji na żywo.

Airbus A320 wystartował o godzinie 9.55 i niecałą godzinę później wysłał sygnał SOS. Rozbił się o godz. 11.20 na wysokości ok. 2 tys. m n.p.m., w miejscowości Meolans-Revel, przy popularnym kurorcie narciarskim Pra Loup. Samolot zniknął z radarów niedaleko miejscowości Barcelonnette.

Świadek wypadku, który jeździł na nartach w pobliżu miejsca katastrofy, powiedział we francuskiej telewizji, że słyszał "ogromny huk".

Jak wyjaśnił prezydent Francji Francois Hollande, maszyna rozbiła się w "wyjątkowo trudno dostępnym rejonie". Sekretarz stanu ds. transportu Alain Vidalies tłumaczył, że chodzi o "ośnieżone obszary, niedostępne" dla samochodów. Mogą tam dotrzeć śmigłowce. Zdaniem Vidaliesa w chwili katastrofy nie panowały tam "szczególnie złe warunki pogodowe". Rzecznik francuskiego MSW przewiduje, że operacja ratunkowa będzie bardzo czasochłonna i trudna.

Sekretarz stanu poinformował, że śmigłowce ratunkowe zlokalizowały już szczątki maszyny i "niektóre ciała" ofiar. 

Wśród osób na pokładzie byli Niemcy, Hiszpanie i Turcy. Polskie służby konsularne sprawdzają, czy na pokładzie samolotu nie było Polaków.
 
To pierwsza katastrofa we Francji od wypadku Concorde'a linii Air France, w którym w 2000 roku zginęło 113 osób. 

(mpw)