Pod znakiem zapytania stoi dalsze śledztwo w sprawie katastrofy samolotu na Alasce, w której zginęło czworo Polaków oraz ich amerykański pilot. Służby USA zrezygnowały z próby wydobycia ciał z rozbitej maszyny. Powód to niekorzystne warunki i umiejscowienie wraku, który znajduje się w bardzo trudno dostępnym miejscu. Oznacza to również, że śledczy nie będą mogli zbadać wraku.

Zabezpieczono dokumenty na lotnisku potwierdzające ostatnie badania techniczne, naprawy i przeglądy maszyny. Wiadomo, że w chwili startu warunki pogodowe były dobre. Także w chwili katastrofy nie było informacji, że warunki w regionie nagle się pogarszają. 

Rzeczniczka Parków Narodowych Katcharine Belchcer powiedziała, że w tym samym czasie latały też samoloty innych firm turystycznych. Nie było wówczas zachmurzenia. 

Nie słyszałam, aby jakikolwiek pilot zaobserwował katastrofę, nikt mi tego nie zgłosił. Myślę, że nie było świadków, a przynajmniej nic o tym nie wiem. W przeciwnym razie skontaktowaliby się z Narodową Radą Bezpieczeństwa Transportu - stwierdziła rzeczniczka. 

Śledczy z Narodowej Rady mają serię zdjęć z miejsca katastrofy, ale nie będą w stanie zbadać wraku. Stąd przypuszczenie, że przyczyn katastrofy nigdy nie uda się ustalić.

(m)