Były przywódca bośniackich Serbów Radovan Karadżić nie pojawił się na poniedziałkowej rozprawie przed trybunałem ONZ. Twierdzi, że dano mu za mało czasu na przygotowanie linii obrony. Wcześniej bezskutecznie apelował do sędziów o odroczenie procesu. Karadżić oskarżony o ludobójstwo w czasie wojen na Bałkanach w latach dziewięćdziesiątych, nie pojawi się w sądzie także we wtorek.

Brak oskarżonego na sali to ogromny problem dla haskiego trybunału, ponieważ w jego statucie zapisano zakaz sądzenia pod nieobecność. Prawdziwe komplikacje wynikną jednak w przyszłym tygodniu, kiedy przewidziane jest wystąpienie obrony. Ponieważ Karadżić broni się sam, to trudno sobie wyobrazić proces bez obrońcy. Posłuchaj relacji korespondentki RMF FM Katarzyny Szymańskiej-Borginon:

Przewiduje się, że proces bośniackiego przywódcy będzie trwał co najmniej trzy lata. Grozi mu dożywocie. Zarówno obrona jak i prokurator będą mieć rok na przedstawienie stanowiska.

64-letni Karadżić został schwytany przed 15 miesiącami i odesłany do Hagi. Oskarżono go o zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, w tym w dwóch przypadkach o ludobójstwo podczas wojny bośniackiej (1992-1995). Karadżić odpowie przed ONZ-owskim trybunałem m.in. za masakrę około ośmiu tysięcy Muzułmanów w Srebrenicy w lipcu 1995 roku. Oskarżony zaprzecza wszystkim zarzutom.

Przed budynkiem trybunału w Hadze manifestowało około stu matek ofiar ze Srebrenicy. Na sali rozpraw obecnych było około 30 kobiet. Protestujący, w tym członkowie około 20 stowarzyszeń ofiar wojny w Bośni, rozwinęli transparent z napisem: "Hańba dla Europy. Ludobójstwo: 8106 zamordowanych w Srebrenicy w 1995 roku".