Izraelskie wojska ponownie wkroczyły nad ranem do Rafah na południu Strefy Gazy. W walkach zginął co najmniej jeden Palestyńczyk a kilku innych zostało rannych. Doszło do tego po wczorajszych dwóch samobójczych palestyńskich zamachach - w Jerozolimie i w pobliżu izraelskiego posterunku wojskowego pod Dżeninem. Do zawieszenia broni między Izraelem a Palestyńczykami cały czas stara się doprowadzić amerykański wysłannik Anthony Zinni.

Wczoraj spotkał się z palestyńskim przywódcą Jaserem Arafatem. Wciąż możliwe jest też spotkanie Arafata z amerykańskim wiceprezydentem Dickiem Cheneyem. Potwierdził to prezydent George W Bush: „Będzie tak jeśli Arafat zacznie działać i zrobi to, czego się od niego oczekuje. Generał Zinni stara się ocenić czy Arafat spełni to co obiecywał". Od Arafata oczekuje się zdecydowanych kroków w celu położenia kresu fali przemocy i samobójczych zamachów. W zamachach takich, w ciągu ostatnich trzech dni zginęło co najmniej dziewięć osób. Do wczorajszego zamachu w Jerozolimie przyznały się Brygady Męczenników Al.-Aksa: "Przestaniemy przeprowadzać samobójcze zamachy, atakować cywilów dopiero gdy Izrael, i Ariel Szaron przestaną zabijać palestyńskich cywilów. Dopóki nas atakują musimy się bronić i odpowiadać na ataki".

W trwającym od września 2000 roku palestyńskim powstaniu zginęło już prawie tysiąc sześćset osób, w większości Palestyńczyków.

rys. RMF

12:05