Premier Izraela Ehud Olmert odrzucił apel minister spraw zagranicznych Cipi Liwni, która wezwała go do ustąpienia, deklarując jednocześnie zamiar przejęcia od niego kierownictwa centrowej partii Kadima.

Moja osobista sytuacja jest niewygodna, ale nie uchylę się od odpowiedzialności i naprawię wszystkie błędy - cytował Olmerta wysoki przedstawiciel Izraela, chcący zachować anonimowość. Słowa te miały paść w czasie spotkania premiera za zamkniętymi drzwiami z deputowanymi Kadimy.

Liwni poinformowała dziennikarzy po prywatnym spotkaniu z Olmertem, że powiedziała premierowi, iż uważa, że ustąpienie to właściwa rzecz, jaką należy zrobić.

Są inni, którzy mówią to samo, co ja powiedziałam. Sadzę, iż premier słucha tego, co się mówi. Nie wiem, jaki będzie ostateczny tego rezultat - zaznaczyła Liwni.

Dodała, iż jest przeciwna przedterminowym wyborom, gdyż Kadima powinna pozostać u władzy.

Kadima powinna wybrać swe kierownictwo w demokratyczny sposób, to przede wszystkim, a gdy przyjdzie na to czas, zamierzam zgłosić moją kandydaturę. Przyszedł czas na przywrócenie publicznego zaufania do rządu - powiedziała szefowa izraelskiej dyplomacji.

Olmert jest wzywany do dymisji po publikacji rządowego raportu na temat ubiegłorocznej wojny w Libanie. W raporcie zarzucono mu złą ocenę sytuacji, nieostrożność i nieodpowiedzialność, kiedy w lipcu zeszłego roku zdecydował o wojskowej odpowiedzi na uprowadzenie przez libański Hezbollah dwóch izraelskich żołnierzy. Podobne zarzuty komisja stawia izraelskiemu ministrowi obrony Amirowi Peretzowi.

Podczas ubiegłorocznej operacji wojskowej Hezbollah wystrzelił na terytorium Izraela ok. 4 tys. pocisków rakietowych; milion Izraelczyków musiało uciekać do schronów, a siły izraelskie nie potrafiły powstrzymać ataków Hezbollahu.

Wojna libańska kosztowała życie 158 Izraelczyków - 117 żołnierzy i 41 cywilów. W Libanie zginęło ok. 1200 ludzi, w tym ok. 270 bojowników Hezbollahu.