Po raz pierwszy od 1984 r. obudził się największy czynny wulkan świata. Tuż przed północą w niedzielę (czasu miejscowego) z krateru Mauna Loa wydostała się lawa, a niebo nad największą wyspą Hawajów rozświetliła krwawa łuna.

Jak podała agencja Reutera nocne niebo nad największą wyspą Hawajów jaśniało na czerwono, gdy gorąca lawa wylała się ze szczytu wulkanu. Erupcja rozpoczęła się ok. 23.30 w niedzielę czasu miejscowego (o godz. 10.30 czasu polskiego w poniedziałek).

Według Służby Geologicznej USA (USGS) lawa nie zagroziła mieszkańcom osad położonych w najbliższym sąsiedztwie wulkanu. Służby ostrzegły w poniedziałek przed gazami wulkanicznymi i drobnym popiołem, który unosi się w powietrzu.

Hawajska Agencja Zarządzania Kryzysowego poinformowała, że uruchomiła na wyspie dwa ośrodki, w których mogliby się zbierać mieszkańcy, gdyby erupcja przybierała na sile. Na razie jednak - jak zapewniły miejscowe służby - jest to decyzja podyktowana jedynie ostrożnością, bo nic nie wskazuje na to, aby lawa mogła zagrozić obszarom zaludnionym. Nie wydano decyzji o ewakuacji ludności.

Jak przypomniano, około połowa wszystkich dotąd zarejestrowanych erupcji Mauna Loa ograniczyła się do okolic szczytu wulkanu. Podczas ostatnich wybuchów w marcu i kwietniu 1984 r. lawa zbliżyła się na odległość ok. 8 km od Hilo, największego miasta wyspy.

Mauna Loa wyrasta z dna Oceanu Spokojnego i ma łącznie 9145 m wysokości (więcej niż Mount Everest). Nad powierzchnią morza wznosi się niemal 4170 m wulkanicznego wzniesienia.

Historycznie pierwszy wybuch Mauna Loa odnotowano w 1843 r., a później nastąpiło ponad 30 erupcji wulkanu. 38 lat od poprzedniej erupcji to najdłuższy okres ciszy w aktywności Manua Loa.