Czeczeńscy rebelianci na swojej stronie internetowej potwierdzili, że Basajew i trzej jego współpracownicy zginęli w eksplozji ciężarówki z materiałem wybuchowym.

Także rosyjskie władze twierdzą, że Szamil Basajew zginął podczas akcji w Inguszetii. Jednak obserwatorzy w Moskwie mają poważne wątpliwości. Nie ma w tym nic dziwnego – wszak w ciągu ostatnich 10 lat rosyjskie służby specjalne zabijały Basajewa co najmniej kilkanaście razy i za każdym razem okazywało się, że to nieprawda. Wątpliwości są tym silniejsze, że dotychczas nie pokazano ciała terrorysty, chociaż miał on zostać zabity dzisiaj w nocy. Posłuchaj relacji moskiewskiego korespondenta RMF Andrzeja Zauchy:

Zazwyczaj, w przypadku znanego przywódcy separatystów, dziennikarzom pokazywano jego zwłoki jako dowód. Tak było np. po zabiciu prezydenta Maschadowa ponad rok temu. Teraz jednak władze podały, że nie mają już ciała Basajewa. Podobno czeczeński przywódca zginął w wyniku wybuchu dziesiątków kilogramów trotylu, a jego ciało zostało rozerwane na mikroskopijne części.

Informacje o zabiciu Basajewa przekazał po południu szef rosyjskich służb specjalnych. Jednak nie podał żadnych szczegółów na temat akcji. Wraz z Basajewem miało zginąć wielu czeczeńskich separatystów, którzy przygotowywali zamach podczas rozpoczynającego się sobotę w Petersburgu szczytu najbardziej uprzemysłowionych krajów.

Basajew był na liście terrorystów najbardziej poszukiwanych przez Rosję. Planował powstanie na Kaukazie państwa islamskiego; uważał, że taki cel uświęca środki i dlatego wysyłał swoich bojowników w samobójcze misje terrorystyczne. Jego ludzie wysadzali budynki administracyjne, obiekty wojskowe, ale brali także setki niewinnych cywilów – jak np. w szpitalu w Budionnowsku, podczas zamachu w teatrze na Dubrowce i w szkole w Biesłanie