Nieudane włamanie do kościoła na warszawskiej Woli. Policjanci zatrzymali mężczyznę, który próbował ukraść m.in. gitary, sprzęt muzyczny i dwie butelki mszalnego wina. To ostatnie go zgubiło, bo gdy złodziej skosztował trunku, zasnął. Rano przywitali go funkcjonariusze.

30-latek został w jednym z kościołów na Woli po wieczornej mszy. Gdy świątynia została zamknięta - ruszył do akcji. Wyposażony w łom, włamywał się do różnych pomieszczeń. Znalazł w nich m.in. gitary, mikrofony, czajniki, żelazko, rzutnik i dwie butelki wina mszalnego. Na nic jednak zdał się chytry plan. Przygotowując się do wyniesienia tych przedmiotów, złodziej dał się skusić trunkowi. Napój okazał się dla niego zbyt mocny. Upojony alkoholem mężczyzna zasnął w kościelnej łazience.

I to właśnie tam znalazł go rano pracownik parafii. Obok niego leżały worki z łupami, wartymi - jak się okazało - prawie 600 złotych. Gdy na miejsce przyjechali policjanci, złodziej czekał na nich pod czujną strażą mężczyzny, który go przyłapał, i księdza.

Włamywacz usłyszał zarzuty usiłowania kradzieży z włamaniem. Na dodatek nie był to jego jedyny wyczyn w ostatnim czasie, więc będzie odpowiadać "w warunkach recydywy". Jeszcze dzisiaj sąd rozważy wniosek prokuratury o areszt tymczasowy. Grozi mu nawet 10 lat pozbawienia wolności.