To, co dzieje się dziś w Czeczenii, to, na co pozwala sobie tam Rosja, woła o pomstę nie tylko Czeczenów, ale i całego świata - mówi w ekskluzywnym wywiadzie dla RMF Ahmed Zakajew, czeczeński emisariusz, którego w Londynie, na żądanie Rosji, czeka procedura ekstradycyjna. Wywiad wczoraj nagrali dwaj dziennikarze specjalizujący się w tematyce czeczeńskiej, my prezentujemy go już dzisiaj.

O Ahmedzie Zakajewie zrobiło się głośno pod koniec zeszłego roku przy okazji Kongresu w Kopenhadze. Rosjanie zażądali od Duńczyków jego ekstradycji do Moskwy, ale Kopenhaga uznała, że żądania te są bezpodstawne. Zakajew, jako wolny człowiek opuścił Danię i poleciał do Londynu. Zaraz po wylądowaniu został aresztowany, a potem zwolniony po wpłaceniu kaucji. Teraz czeka go procedura ekstradycyjna.

W Londynie z Ahmedem Zakajewem rozmawiali Mariusz Pilis oraz Marcin Mamoń.

RMF: Jak teraz wygląda sytuacja w Czeczenii?

Ahmed Zakajew: Mimo głośnych zapewnień rosyjskich polityków w rosyjskich mediach o tym, że życie w Czeczenii "normalizuje się" i że odbudowywane są obiekty zniszczone podczas wojny - rzeczywistość jest inna. W Czeczenii trwa wojna. Rosyjskie oddziały pacyfikacyjne prowadzą akcje przeciwko ludności cywilnej, a bojownicy opozycyjni prowadzą swoje operacje. Każdego dnia giną ludzie - po stronie rosyjskiej i czeczeńskiej. Giną też cywile. Ogólnie mówiąc, wojna w Czeczenii idzie pełną parą.

RMF: Czeczeńska strona bardzo dużo mówi o tym, że chce rozmów pokojowych bez stawiania żadnych warunków, że chce rozpocząć proces pokojowy i pokojowo zakończyć konflikt w Czeczenii. Jaki jest, pana zdaniem, optymalny plan strony czeczeńskiej, zakończenia tego krwawego konfliktu?

Ahmed Zakajew: Przede wszystkim chciałbym raz jeszcze potwierdzić, że strona czeczeńska rzeczywiście pragnie zakończenia tego konfliktu i rozmów pokojowych bez żadnych warunków. Czeczenia gotowa jest wyrzec się metody walki zbrojnej i przejść do dialogu politycznego, ponieważ u podstaw naszego konfliktu leży polityka. Metodami siłowymi nie jesteśmy w stanie niczego rozwiązać. Jeśli by mówić o konkretnych środkach i planach skierowanych na rozwiązania pokojowe, mogę tylko wrócić do oświadczenia prezydenta Putina, złożonego swego czasu, że dla Rosji nieważny jest formalny status Czeczenii, byle tylko nie była ona źródłem nowej agresji. Także prezydent Maschadow wydał oświadczenie, że niepodległość nie jest dla narodu czeczeńskiego celem samym w sobie, ale raczej gwarancją bezpieczeństwa. Myślę, że opierając się na tych dwóch składowych, można znaleźć rozwiązanie kompromisowe, które zadowoliłoby i Rosję i Czeczenię.

RMF: A jakie pierwsze konkretne kroki trzeba by przedsięwziąć, żeby to wszystko zadziałało?

Ahmed Zakajew: Konkretne kroki to już sprawa Rosji. Niestety, od kilku wieków decyzja o rozpoczęciu i zakończeniu wojen leży po stronie rosyjskiej. Dzisiaj nic się w tej sprawie nie zmieniło. Po to, by rozpocząć pokojowy dialog, konieczna jest wola polityczna. Prezydent Putin musi podjąć decyzję polityczną i zakończyć tę wojnę. Czeczeński prezydent, Asłan Maschadow taką wolę zakończenia konfliktu prezentuje. Teraz potrzebna jest taka sama reakcja ze strony Moskwy. Czyli to prezydent Putin musi przyznać, że wojna trwa. Musi wyrzec się takich pseudopolitycznych rozwiązań jak referendum, konstytucja itd. i przejść do poważnego, autentycznego dialogu politycznego. Słowem nie chodzi o to, by przerwać działania wojenne w Czeczenii, ale by zakończyć wielowiekową wrogość Rosji i Czeczenii.

RMF: Podczas drugiej wojny w Czeczenii pojawiło się bardzo wielu tzn. smiertnikow, czyli straceńców, gotowych posunąć się do ostateczności - nawet do samobójstwa - aby unicestwić już nie tylko rosyjskich żołnierzy, ale także cywilów. Takim przykładem jest chociażby teatr na Dubrowce. Świadczy to o tym, że ta wojna przeradza się w tzw. wariant palestyński. Czy w tym właśnie kierunku może się rozwijać konflikt rosyjsko-czeczeński, czy to raczej czeczeńska odpowiedź na okrucieństwo okupanta?

Ahmed Zakajew: Kiedy prezydent Maschadow wydaje oświadczenie o tym, że w Czeczenii wszystkie struktury wojskowe kontrolowane są przez prezydenta, to mowa jest o oddziałach, wchodzących w skład sił zbrojnych Czeczenii. Ale każdego dnia po akcji pacyfikacyjnej pojawiają się pojedynczy straceńcy, pojedynczy mściciele, którzy na własną rękę decydują, jak zakończyć drogę swego własnego życia. I takie momenty nie zawsze są pod kontrolą prezydenta Maschadowa i oficjalnych władz Czeczenii. Ale oczywiście to jest właśnie pokłosie tych okrutnych akcji, które przeprowadzane są przez okupantów rosyjskich na terytorium Czeczenii. To jest rzeczywiście nowe zjawisko, ci bojownicy-samobójcy. Tych straceńców istotnie nie było w czasie pierwszej wojny czeczeńskiej. To stoi w sprzeczności z mentalnością czeczeńską, to jest sprzeczne z naszą religią. A jeśli porównywać to z tym, co się dzieje w Palestynie, w Izraelu - jestem absolutnie pewien, że jeśli tę granicę przekroczą Czeczeni - to będzie to dużo gorzej niż wariant palestyński. Bo Czeczeni to nie Arabowie, a Rosjanie to nie Izraelczycy i nie Żydzi. To będzie rozwijać się według zupełnie innego scenariusza. Bardzo się tego obawiamy i dlatego wzywamy władze rosyjskie - póki sytuacja nie wymknęła się jeszcze spod kontroli - do zakończenia tej wojny. Wojny, która dziś nie służy w żaden sposób ani Czeczenom, ani Rosjanom.

RMF: Czy może pan potwierdzić, że teraz prezydent Maschadow kontroluje wszystkie struktury siłowe i wszystkich komendantów polowych w Czeczeni?

Ahmed Zakajew: Mogę to powtórzyć raz jeszcze, i jeszcze wielokrotnie. Co więcej, dziś Maschdadow jest popularny jak nigdy przedtem. Na początku tej wojny był, no cóż, prawnie wybranym przywódcą, z mandatem politycznym, choć może niezbyt popularnym wśród narodu czeczeńskiego. Dziś stał się liderem narodu. Bezwarunkowo zapewniam, że Maschadow kontroluje wszystkie ugrupowania zbrojne i struktury zbrojne, które działają w ramach sił zbrojnych Czeczenii. Powstają jednak autonomiczne grupy, takie jak ta, która w Moskwie wzięła zakładników w teatrze na Dubrowce. Organizują się niezależnie i podejmują decyzję według własnego widzimisię. I decydują się nawet na tak skrajne działania, jak wspomniany przykład z Moskwy.

RMF:: Mówił pan wcześniej, że ten rok będzie przełomowy w tej wojnie. Dlaczego tak pan uważa?

Ahmed Zakajew: Po pierwsze dlatego, że wewnętrzna sytuacja polityczna w samej Rosji o tym świadczy: rozpoczęła się przedwyborcza gonitwa do Dumy Państwowej. Poza tym sytuacja na świecie - geopolityczna sytuacja - zmieni się w ciągu tego roku. I ja po prostu nie mam wątpliwości, że społeczność międzynarodowa przestanie zamykać oczy na te przestępstwa wojenne, których dopuszcza się rosyjskie wojsko w Czeczenii. Bo to, co dzieje się dziś w Czeczenii, to, na co pozwala sobie tam Rosja, woła o pomstę nie tylko Czeczenów, ale i całego świata.