Mokotowscy policjanci zatrzymali 45-latka podejrzanego o zabójstwo popełnione w lipcu 1996 roku na warszawskim Ursynowie. Zginął wtedy 50-letni mężczyzna. Policjanci zabezpieczyli ślady, m.in. odciski palców, ale do tej pory nie było wiadomo, do kogo należą. Teraz udało się rozwikłać tę zagadkę dzięki nowej technologii - systemowi AFIS, pozwalającemu na automatyczne zakodowanie linii papilarnych i porównanie ich w ciągu kilku minut z zawartością bazy. 45-latek trafił już do aresztu. Grozi mu dożywocie.

Z ustaleń śledczych wynika, że w lipcu 1996 roku 23-letni wówczas obywatel Ukrainy przebywający od jakiegoś czasu w Warszawie trafił do mieszkania przygodnie poznanego 50-latka i tam prawdopodobnie go zabił. Następnie wyszedł z mieszkania i odjechał samochodem ofiary. Samochód porzucił na ulicy Rosoła w Warszawie i wsiadł do taksówki. Policjanci pracujący na miejscu zbrodni zabezpieczyli ślady. Sprawcy zabójstwa nie udało się jednak zidentyfikować.

Tymczasem rozwój technologiczny pozwolił na wprowadzenie w Policji systemu AFIS, czyli Automatycznego Systemu Identyfikacji Daktyloskopijnej. Daje on możliwość automatycznego zakodowania śladu linii papilarnych z miejsca zdarzenia i porównania go w ciągu kilku minut z zawartością bazy kart. 

Wtedy doszło do przełomu w prowadzonym śledztwie. System wykazał, że mężczyzna, którego odciski znaleziono w Warszawie w 1996 r. był już rejestrowany. W 1997 roku został skazany na 7,5 roku pozbawienia wolności za rozboje. Po 4 latach odbywania kary, został zwolniony z więzienia za dobre sprawowanie. w 2001 r. deportowano go na Ukrainę. Wiadomo też, że kilkanaście lat temu podejrzany zmienił nazwisko.

Policjanci byli niemal pewni, że za niewykrytym zabójstwem 50-latka z warszawskiego Ursynowa stoi obecnie 45-letni obywatel Ukrainy. Ustalili, że mężczyzna pod zmienionym nazwiskiem wrócił do Polski i przebywa w Łodzi. Mokotowska prokuratura prowadząca w tej sprawie śledztwo wydała nakaz jego zatrzymania. Policjanci po krótkiej obserwacji zatrzymali mężczyznę na przystanku tramwajowym przy ul. Pabianickiej. Zaskoczony mężczyzna nie przyznawał się do zabójstwa.

W stołecznym laboratorium kryminalistycznym jeszcze raz przeprowadzono szczegółową analizę śladów i potwierdzono obecność mężczyzny na miejscu zabójstwa. Na tej podstawie prokurator przedstawił mu zarzuty.  Mokotowski sąd zdecydował, że mężczyzna trafi na 3 miesiące do aresztu. Teraz czeka go proces. Grozi mu 25 lat pozbawienia wolności albo dożywocie.

(ak)