Zdecydowana większość Rady Krajowej SLD opowiedziała się za jesiennym terminem wyborów parlamentarnych. Przesunięcie wyborów na wiosnę było jedną z obietnic w kampanii wyborczej Sojuszu w 2001 roku.

Jesień poparło 78 członków Rady, przyspieszone wybory na wiosnę - 22. Decyzja władz SLD praktycznie przesądza, że głosowanie odbędzie się na jesieni. Bez głosów Sojuszu Sejm nie jest w stanie przegłosować uchwały o samorozwiązaniu i rozpisaniu przedterminowych wyborów.

Przesunięcie wyborów na wiosnę było jedną z obietnic w kampanii wyborczej Sojuszu. Jeszcze kilka miesięcy temu politycy Sojuszu niemal jednogłośnie twierdzili, że wybory powinny się odbyć wiosną 2005.

Przed głosowaniem Józef Oleksy oświadczył, że SLD nie zamierza pomagać prawicy w szybszym dojściu do władzy. Przewodniczący Sojuszu mówił dużo o zagrożeniach, jakie – jego zdaniem – niosą rządy prawicy. Na ścianach zawisną nowe tablice, ale nie mojżeszowe, tylko kaczyńskie – mówił.

Wyliczał też, co grozi Polsce, jeśli prawica wygra wybory: dekomunizacja, delegalizacja SLD, powszechna lustracja i demontaż państwa pod hasłem budowy Czwartej Rzeczpospolitej.

Przewodniczący Sojuszu chwalił natomiast trzy lata rządów lewicy, które – jak mówił – wprowadziły Polskę do Unii Europejskiej, poprawiły koniunkturę gospodarczą i doprowadziły do stabilizacji w kraju.

Decyzja Sojuszu nie podoba się młodym socjaldemokratom z Poznania. Wybory powinny odbywać się na wiosnę z tego powodu, że ekipa, która przychodzi, powinna mieć wpływ na formułowanie budżetu. Uważam, że z tego nie wolno się wycofywać - mówi Tomasz Lewandowski, szef wielkopolskiej Federacji Młodych Socjaldemokratów. Młodzi socjaldemokraci twierdzą, że mimo pojedynczych głosów, na razie nie wyjdą z SLD.