"Bycie wnukiem Józefa Piłsudskiego to przede wszystkim obowiązek. Staram się go zrealizować poprzez budowę muzeum. Nie po to, żebyśmy nie zapomnieli o Józefie Piłsudskim, ale dla nowoczesnego społeczeństwa, które powinno znać swoje korzenie. Im lepiej zna swoje korzenie, tym mocniejsze społeczeństwo, tym bardziej świadome" - podkreśla w rozmowie z dziennikarką RMF FM Małgorzatą Steckiewicz wnuk Józefa Piłsudskiego, Krzysztof Jaraczewski.

Małgorzata Steckiewicz: Urodził się pan w Londynie, mieszka pan w Polsce. Spotykamy się teraz w Sulejówku. A gdzie jest pana dom?

Krzysztof Jaraczewski: W Warszawie.

Czuje pan, że Polska to pana ojczyzna?

Oczywiście, że tak. Tam, gdzie moja żona, tam, gdzie moje dzieci. Świadomie podjęliśmy decyzję w 1989 roku, wtedy, kiedy były zmiany, żeby wrócić do Polski.

Mówił pan kiedyś w jednym z wywiadów, że bycie wnukiem Józefa Piłsudskiego to nie jest tylko przywilej, ale też obowiązek. Dlaczego?

Chyba przede wszystkim obowiązek.

Na czym on polega?

Staram się to zrealizować poprzez budowę muzeum. To nie jest po to, żebyśmy nie zapomnieli o Józefie Piłsudskim. To już historia tutaj nad tym pracuje i wydaje mi się, że muzeum nie po to ma powstać. Ma powstać dla nas dzisiaj. Dla społeczeństwa nowoczesnego, które powinno znać swoje korzenie. Im lepiej się zna swoje korzenie, tym mocniejsze społeczeństwo, tym bardziej świadome.

Jak stoi pan przed jego pomnikiem, to bardziej widzi pan człowieka legendę, historię, czy jednak dziadka?


W tej chwili jako dyrektor widzę historię i taki jest mój obowiązek. Natomiast w trudnych momentach oczywiście czasami rodzinne powiązania bardzo pomagają.

Ale takie wspomnienia były przekazywane w domu? Czy gdzieś unosił się duch Józefa Piłsudskiego, taki ciężar, że tak naprawdę jest to nie tylko osoba prywatna, nie tylko dziadek, ale i ktoś ważny dla wszystkich Polaków?

Nie, wydaje mi się, że tego nie było. Trzeba wziąć pod uwagę, że urodziłem się w Anglii, gdzie nie tylko nie słyszeli o Piłsudskim, ale w większości ludzie nie słyszeli o Polsce. Dopiero, gdy nasza drużyna piłki nożnej zaczęła głośno i skutecznie grać, zaczęli się orientować, gdzie jest Polska. Potem Ojciec Święty... Wtedy zaczęło się to zmieniać. Pod tym względem więc tego nie odczuwałem, a w domu byliśmy wychowywani razem z moją siostrą po polsku, choć byliśmy poza Polską przez większość naszego czasu.

Słyszałam, jak wspominał pan kiedyś, że jeżeli mieszali państwo języki polski i angielski, to się za to należała kara. Dlaczego?

No żeby utrzymać czystość języka, co było najważniejsze, i jestem rodzicom ogromnie za to wdzięczny. Sposób myślenia jest jednak związany z językiem. Można zacząć jedno zdanie w jednym języku, ale już w drugim się nie da skończyć. Trzeba trzymać jednak pewną dyscyplinę pod tym względem. I dzięki rodzicom to się udało.

Mówił pan też kiedyś o tym, że tak naprawdę dopiero w momencie, w którym świadomie i dojrzale zaczął pan podejmować decyzje, jakby zrozumiał pan swoją przeszłość. Jak mamy w takim razie uczyć dzieci o tym, że są Polakami, że jest za nami historia bardzo długa i ciężka momentami, ale są też takie momenty jak odzyskanie niepodległości? Jak pan rozmawiał o tym ze swoimi dziećmi?

Przede wszystkim powinniśmy uczyć chyba, żeby się angażować. Angażować się w codzienne życie, w swojej okolicy, dzielnicy, czy jakiegoś stowarzyszenia, czy w harcerstwo, czy jakieś ruchy młodzieżowe.

Zastanawiał się pan nad tym, czy tłumaczył pan sobie jakoś na własny użytek, że zbliża się czy jest 11 listopada, a my się zastanawiamy nad tym, czy na ulicach będzie spokojnie, a nie nad tym, jak wspólnie razem świętować?

Gdy myślę, jak Polska się zachowywała w 1917-18 roku, gdzie były rozbiory, część Polski była pod dominacją Niemców, część pod dominacją rosyjską, to marzeniem było, żebyśmy byli po prostu razem. Ludzie byli podzieleni przez prawie sto lat. Wydaje mi się, że to jest dla mnie przesłanie. Cieszę się, że jesteśmy razem. Ja to osobiście bardzo odczuwam, bo przyjechałem w 1990 roku. Ja też byłem poza Polską i być tutaj jest dla mnie wielkim zaszczytem.

A jak zaapelować o tę jedność, jak doprowadzić do tego, żebyśmy jednak umieli świętować?

Tylko przykładem. Dla mnie najważniejsze jest, żeby kontaktować się ze znajomymi. Mamy ognisko, za kilka godzin, przy dworku będą tutaj śpiewy patriotyczne. Zapraszamy ludzi, nasza rodzina zawsze się zjeżdża na 11 listopada z różnych części Polski. To jest dla mnie najważniejsze.

Czyli 11 listopada - święto nie tylko państwowe, ale też rodzinne.

Rodzinne.