Większość małych, ultralekkich samolotów latających nad Polską wyposażonych jest w silniki bez certyfikatów – dowiedział się RMF. Chodzi o silniki, które nie są poddawane ścisłemu lotniczemu reżimowi technicznemu.

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że w dwóch z trzech ostatnich katastrof ultralekkich samolotów, to właśnie kłopoty z silnikiem rozważa się jako przyczynę wypadków, to sprawa wydaje się poważna.

Na używanie takich silników bez certyfikatu pozwalają przepisy, które mówią, że w samolotach ultralekkich można wykorzystywać niecertyfikowane elementy. Silniki bez certyfikatów lotniczych są o wiele tańsze. Tańsza też jest ich obsługa. Prezes Bydgoskiego Aeroklubu przyznaje, że tzw. „ulmów” z droższymi silnikami jest niewiele: Pewnie ileś „ulmów„ lata mając silniki certfikowane, ale jest to bardzo nieliczna grupa samolotów ultralekkich i jest to niewielki odsetek takich samolotów.

W instrukcji obsługi jednego z najpopularniejszych silników, które montuje się na takich samolotach napisano, że „nie przeprowadzono na nim indywidualnych prób bezpieczeństwa i wytrzymałości i nie odpowiada on normom dla samolotów”. Użytkownik przyjmuje więc na siebie pełne ryzyko i jest świadom faktu, że silnik ten może niespodziewanie przerwać pracę. Z drugiej strony na takich silnikach lata cały świat ultralekkich samolotów. Jeżeli zakaże się ich użytkowania w polskich samolotach, będą rejestrowane gdzie indziej.