To nie władze powiatu są winne złej finansowej sytuacji szpitala w zachodniopomorskim Białogardzie - tamtejszy starosta odpiera zarzuty związane z zadłużeniem placówki i jako winnych wskazuje m.in. wojewodę i pracowników szpitala. Śledztwo ws. niegospodarności i niedopełnienia obowiązków przez starostę w związku z problemami finansowymi lecznicy wszczęła Prokuratura Regionalna w Szczecinie. O szpitalu, który ma problemy kadrowe, stało się głośno miesiąc temu, kiedy w czwartej dobie dyżuru zmarła jedna z pracujących w nim lekarek.

Do tragedii doszło 8 sierpnia. 44-letnia anestezjolog zmarła podczas czwartej doby swojego dyżuru.

Jak informował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski, biegły medycyny sądowej ustalił, że anestezjolog zmarła w wyniku zatrzymania krążenia. To zbyt mało, aby ustalić, co było przyczyną śmierci. Chcemy dowiedzieć się, co wywołało tą niewydolność krążeniowo-oddechową. Obecnie czekamy na wyniki badań specjalistycznych wykonywanych w Pomorskim Uniwersytecie Medycznym w Szczecinie - wyjaśnił.

Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Rejonową w Białogardzie trwa. Wciąż zbierane są materiały w trybie procesowym, trwają przesłuchania świadków. Prokuratura wystąpiła o udostępnienie dokumentacji lekarskiej dotyczącej samej anestezjolog, gdyż okazuje się, że lekarka chorowała - podał Gąsiorowski.

Anestezjolog nie była etatowym pracownikiem szpitala - prowadziła jednoosobową działalność gospodarczą. Do Białogardu dojeżdżała aż z Łodzi. Prowadząca białogardzki szpital spółka Centrum Dializa z Sosnowca - która dzierżawi placówkę od początku roku - musiała ściągać na dyżury medyków z całej Polski z powodu kłopotów kadrowych.

Wydzierżawienie szpitala prywatnej spółce miało być sposobem na rozwiązanie problemów zadłużonej lecznicy - według władz powiatu, jedynym, który pozwoliłby uchronić placówkę przed bankructwem i likwidacją. Sprawie postanowiła się jednak przyjrzeć Prokuratura Regionalna ze Szczecina, która wszczęła śledztwo - śledczy mają ustalić, czy doprowadzając do zadłużenia szpitala, powiatowi urzędnicy nie wykazali się niegospodarnością. Grozić za to może nawet 10 lat więzienia.

Wszelkie zarzuty odpiera starosta białogardzki, który wprost twierdzi, że wszczynanie śledztwa nie ma sensu. Przekonuje, że ws. pogarszającej się od lat sytuacji finansowej szpitala nie ma sobie nic do zarzucenia, a winę zrzuca na NFZ, wojewodę i pracowników szpitala. NFZ - bo na kontrakt przeznaczał rocznie o 8 milionów złotych mniej, niż było to konieczne dla utrzymania placówki. Wojewoda z kolei zawinił, kiedy odebrał lecznicy 30 milionów złotych dofinansowania na budowę bloku operacyjnego. To sprawa sprzed 7 lat - uznano wówczas, że większy szpital po prostu nie jest w Białogardzie potrzebny. Winni są, według starosty, również pracownicy, którzy wymusili podwyżki pensji, co zwiększyło koszty utrzymania placówki o ponad 10 milionów złotych rocznie.

Czy urzędnicy źle zarządzali szpitalem, śledczy badają już drugi raz. Wiosną Prokuratura Rejonowa z Białogardu nie dopatrzyła się złamania prawa.

(edbie)