Premier Izraela Ariel Szaron zapowiedział zmasowany odwet za wczorajszy zamach terrorystyczny pod Tel-Awiwem, w którym zginęło 15 osób, a ponad 50 zostało rannych. Odpowiedzialnością za zamach Szaron obarcza przywódcę Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata.

Niemożliwy jest jakikolwiek polityczny postęp w procesie pokojowym, gdy partnerem jest skorumpowana i sprzyjająca terroryzmowi strona. Ten zamach to kolejny dowód prawdziwych intencji przywódcy palestyńskiej autonomii – uważa Szaron. Premier Izraela dodał, że jego kraj nie ulegnie szantażowi i nie spocznie dopóki nie wykorzeni palestyńskiego terroryzmu.

Do zamachu w Riszon Lecion przyznali się islamiści z Hamasu. Terrorysta-samobójca dostał się na trzecie piętro budynku, gdzie mieści się kawiarnia i klub bilardowy. Tam zdetonował potężny ładunek wybuchowy. W chwili ataku budynek był pełen młodych ludzi. Część lokalu zawaliła się. Władze Autonomii Palestyńskiej potępiły atak, podkreślając, że jego organizatorzy działali przeciwko interesom narodu palestyńskiego.

Do zamachu doszło w czasie, gdy w Waszyngtonie trwało spotkanie prezydenta USA George'a W. Busha z premierem Szaronem. Szef rządu izraelskiego przerwał wizytę w Stanach Zjednoczonych i wraca do kraju. Towarzyszący mu dziennikarze twierdzą, że postanowił on usunąć Arafata z Terenów Okupowanych.

11:00