Strajk powszechny w Wenezueli będzie przedłużony - zapowiada opozycja, która chce ustąpienia lewicowego prezydenta Hugo Chaveza. Ulicami Caracas i innych miast przeszły manifestacje, wzywające Chaveza do rezygnacji.

Strajk trwa nieprzerwanie od tygodnia i doprowadził już do całkowitego paraliżu najważniejszego dla Wenezueli przemysłu naftowego. Eksport ropy, który przynosi temu państwu połowę dochodów, ustał 7 dni temu.

Prezydent Chavez nie zamierza się jednak łatwo poddać. Wysłał już wojsko, by odblokowało rafinerie i inne zakłady zajmujące się przetwórstwem ropy. Obserwatorzy obawiają się, że dyktator nie zawaha się przed użyciem siły wobec opozycji.

Pokój - to jest nasza droga i to będzie droga Wenezueli. Oni nie będą w stanie narzucić nam pomysłu wojny, który zrodził się w diabolicznych, satanistycznych, strasznych umysłach. Nie jestem pewien, co w nich wstąpiło, ale to zapewne szatan - mówił jak zwykle obrazowo prezydent. Zagroził też, że wprowadzi stan wyjątkowy, co da mu większe uprawnienia w tłumieniu protestów.

Wstrzymanie eksportu ropy naftowej sprawia, że kryzys wewnętrzny w Wenezueli zaczyna mieć wymiar międzynarodowy. Ponad 13 proc. dziennego importu ropy naftowej Stanów Zjednoczonych pochodzi właśnie z Wenezueli.

05:10