Precyzyjna i jednoznaczna ocena zawartości teczki abpa Wielgusa jest niesłychanie trudna, wręcz niemożliwa – twierdzi w rozmowie z RMF FM historyk, który widział akta nowego metropolity warszawskiego. Materiały te wymagają starannego opracowania, a to musi potrwać kilka miesięcy – podkreśla.

Uczony, który poprosił o zachowanie anonimowości, stwierdza, że dokumenty dotyczące Stanisława Wielgusa mają zupełnie inny charakter niż te, które przesądzały o winie najgłośniejszych duchownych agentów. Teczki ojca Hejmo czy księdza Czajkowskiego nie budziły wątpliwości – były w nich własnoręcznie pisane szczegółowe donosy, albo pokwitowania odbioru pieniędzy. Historycy Instytutu Pamięci Narodowej w tych przypadkach po kilkutygodniowych badaniach byli w stanie bez wahań oceniać to, co zawierały.

Z teczką Wielgusa nie pójdzie tak łatwo – mówi rozmówca reportera RMF FM. Nie ma w niej bowiem dokumentów, które na pierwszy rzut oka rozpraszają wątpliwości. Jej zawartość wymaga badań na temat tego, czy pracownik naukowy KUL-u rozmawiając z bezpieką przekazywał małoznaczące i powszechnie dostępne informacje, czy też rzeczywiście sprzeniewierzał się zasadom i szkodził Kościołowi.

Badania muszą więc trwać i zapewne nie spowodują opóźnienia ingresu nowego metropolity warszawskiego.

Akta w IPN dotyczące abpa Stanisława Wielgusa zaczną w środę przeglądać badacze z grupy powołanej przez Rzecznika Praw Obywatelskich. Pojutrze spotkają się z rzecznikiem – dr Januszem Kochanowskim. Teczki arcybiskupa nie chciała natomiast przeglądnąć kościelna komisja historyczna.