Kreml poszerza front walki z Zachodem. Tylko Polskę hakerzy atakują 14,5 tys. razy dziennie - informuje w poniedziałek "Rzeczpospolita". Zachód dopiero teraz odkrywa z przerażeniem, że nowa rosyjska cyberbroń zagraża jego interesom. W Wielkiej Brytanii parlament chce ustalić, jak bardzo Moskwa wpłynęła na wynik referendum w sprawie Brexitu w czerwcu ub.r. "Mam proste przesłanie do Rosji: wiem, co robicie. Nie wygracie" - ostrzega premier Theresa May.

Rząd Hiszpanii właśnie zrozumiał, że to Moskwa stoi za propagandą w internecie, która przekonała znaczną część światowej opinii publicznej do racji katalońskich nacjonalistów. W USA prokurator Robert Mueller kończy śledztwo w sprawie udziału Rosji w zwycięstwie Donalda Trumpa poprzez propagowanie w internecie czarnego obrazu Hillary Clinton. To samo przeżyli Francuzi, gdy w maju Pałac Elizejski próbowała zdobyć Marine Le Pen - czytamy w "Rzeczpospolitej".

To dopiero początek. W tej konfrontacji będzie coraz więcej brudnych zagrywek - mówi gazecie Alexsander Rahr, jeden z niewielu zachodnich ekspertów mających dostęp do najbliższych współpracowników Władimira Putina.

Rosyjscy hakerzy są aktywni także w Polsce i to bardzo: w ciągu ostatniego pół roku przeprowadzili aż 2,5 mln ataków na cele w naszym kraju. Szef MON Antoni Macierewicz pytany w ten weekend w Kanadzie o politykę Władimira Putina przyznał wprost: "To nie jest zimna wojna (...), to jest początek bardzo gorącej wojny". I rzeczywiście idąc w ślady NATO, Rada UE przygotowała projekt deklaracji, która uznaje "poważny atak w cyberprzestrzeni" za akt wojny, ale w całkiem już realnym świecie.

(ug)