Tanie państwo? Cięcia w administracji? Polityka zaciskania pasa? To wszystko fikcja. Jak ujawnia reporter RMF FM Piotr Glinkowski, od początku roku rząd rozdał urzędnikom grubo ponad 41,5 mln zł w formie nagród. Najlżejszą rękę mają resorty obrony narodowej i spraw wewnętrznych.

Ministerstwo Obrony Narodowej i resort spraw wewnętrznych wydały na nagrody dla urzędników odpowiednio 6,6 mln oraz 6,4 mln złotych. W MSW doceniono pracę przy Euro 2012. Z kolei w MON nagrody rozdano m.in. za wzorowe wykonywanie obowiązków służbowych i dodatkowe zadania. Ogólnie premiowano także: "kreatywność, myślenie strategiczne, wybitne osiągnięcia i ponadprzeciętne zaangażowanie."

Trzecią pozycję na liście rozrzutności zajmuje Ministerstwo Finansów. Tam na nagrody wydano prawie 5 mln złotych, a każdy z urzędników dostał średnio ponad 2 tys. złotych premii. Na czołowych miejscach rankingu są też resorty transportu, skarbu państwa i sprawiedliwości. Na nagrody wydano tam odpowiednio 3,5 mln, 3,5 mln i 2,6 mln złotych. Na osobne zdanie zasługuje ministerstwo Sławomira Nowaka. W porównaniu do ubiegłego roku jego resort obciął wydatki o połowę. Z kolei Ministerstwo Rolnictwa na nagrody przeznaczyło do tej pory niespełna 2 mln złotych. Nieco mniej, ale i tak powyżej miliona złotych, wydały resorty: środowiska, administracji i cyfryzacji, edukacji narodowej, rozwoju regionalnego oraz pracy i polityki społecznej.

Zaciskanie pasa do serca wzięło sobie tylko Ministerstwo Zdrowia, które na nagrody przeznaczyło 415 tys. złotych. Poniżej miliona na premie wydały do tej pory resorty nauki, kultury i sportu.

Do wspomnianych 41,5 mln złotych doliczyliśmy również nagrody w Kancelarii Premiera. Urzędnicy KPRM otrzymali w sumie 2,4 mln złotych. Dla porównania pracownicy Kancelarii Prezydenta podzielili między siebie 2,5 mln złotych

41,5 mln złotych to nie koniec

Jak się okazuje, kwota wydana na nagrody może być jeszcze większa, ponieważ swoich wydatków nie ujawniło na razie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ma to zrobić dopiero w styczniu. Rok temu MSZ wydało najwięcej - ponad 10 mln złotych. Żadnej informacji, mimo upływu ustawowych dwóch tygodni, podczas których resort ma obowiązek przedstawić dane na prośbę dziennikarza, nasz reporter nie dostał także z pogrążonego w chaosie resortu gospodarki. W 2011 roku ówczesne ministerstwo Waldemara Pawlaka przeznaczyło na ten cel 7,5 mln złotych.

Wydatki na nagrody to jednak nie wszystko. Do pracowników rządowej administracji w ramach okolicznościowych bonów popłynie co najmniej 1,5 mln złotych. Część z nich trafiła już w ręce urzędników z ministerstwa skarbu. 2400 świątecznych bonów, o łącznej wartości ponad miliona złotych, zostanie rozdanych także wśród pracowników resortu spraw zagranicznych.

Na tym jednak z pewnością nie koniec, bo wyróżnić swoich urzędników chce jeszcze sześć ministerstw. Bony trafią między innymi do pracowników MSW oraz do resortów nauki i sprawiedliwości. Świąteczne nagrody dostaną też w MON-ie oraz w ministerstwach środowiska i transportu. Wysokość tych wydatków to jednak na razie tajemnica. Będzie to niespodzianka zarówno dla samych urzędników, jak i dla budżetu państwa.

Sprawą zajmie się Najwyższa Izba Kontroli

Najwyższa Izba Kontroli zajmie się rządowymi nagrodami. Chodzi przede wszystkim o to, kto i za co dostał pieniądze. Takie bonusy nie przysługują bowiem kierownikom departamentów, wiceministrom i ministrom.

NIK podczas przyszłorocznej kontroli budżetowej sprawdzi również, skąd pochodzą pieniądze na premie. Zgodnie z prawem nagrody mogą stanowić maksymalnie 3 proc. funduszu wynagrodzeń.

Jak pokazuje przeszłość, urzędnikom trzeba patrzeć na ręce. Zdaniem Najwyższej Izby Kontroli, w ubiegłym roku Ministerstwo Gospodarki - przyznając nagrody - złamało dyscyplinę budżetową. 7,5 mln zł wypłacono bez podstawy prawnej.