"Do tragedii w Afganistanie nie doszłoby, gdyby polska armia miała urządzenie o nazwie HPM, neutralizujące improwizowane ładunki wybuchowe" - mówi pułkownik Leszek Artemiuk. "Takim sprzętem dysponują tylko Amerykanie i Niemcy" - podkreśla ekspert, z którym rozmawiał dziennikarz RMF FM Mariusz Piekarski.

Mariusz Piekarski: Jak silny musiał być ten ładunek, który doprowadził do śmierci aż pięciu żołnierzy?

Leszek Artemiuk: Zapewne użyto ładunku rzędu 100 kilogramów trotylu. Do zabicia człowieka wystarczą cztery gramy przyłożone bezpośrednio do ciała człowieka. Pancerz jest w stanie zniwelować tę siłę, ale 80 - 100 kilogramów to jest taki ładunek, który jest w stanie zabić załogę takiego pojazdu.

Co się dzieje w środku takiego wozu opancerzonego, w którym wybucha ładunek tej wielkości?

Jest przede wszystkim ogromne ciśnienie, to ciśnienie zabija. Występuje tam jeszcze wysoka temperatura, brak tlenu, trujące gazy i inne rzeczy. Ale to ciśnienie jest tym decydującym czynnikiem.

Ta siła ładunku wybuchowego potrafi rozerwać tą blachę, która jest w tym wozie opancerzonym?

Tak, to jest tak ogromna siła, tak skumulowana, że wyrzuca pojazd do góry i jednocześnie niszczy spód pojazdu, dokonując wyrw w podwoziu. Wówczas te gazy, ta fala uderzeniowa, ma dojście do ludzi, którzy są wewnątrz pojazdu.

Czy ta tragedia mówi nam, że właściwie nie ma pojazdu, w którym żołnierze w Afganistanie mogliby się czuć bezpiecznie?

Nie ma takiego pojazdu. Osłona pancerza to jest ochrona bierna, jeżeli chcemy się chronić musimy stosować ochronę aktywną, czyli neutralizować bądź wykrywać zagrożenie wyprzedzająco.

A my to potrafimy robić w Afganistanie?

Obawiam się, że nie, bo do tej pory tego nie robiliśmy, dlatego 80 procent ofiar zamachów w Afganistanie to efekt użycia improwizowanych urządzeń wybuchowych. Nie stosujemy najnowszych systemów. Śmiem twierdzić, że nie są one znane wojsku.

Jakie to są systemy? Co znaczy aktywna ochrona przed ładunkami?

Oczywiście to jest najnowsza technologia. Ta technologia jest znana w dwóch państwach na świecie i te państwa stosują te systemy. To są nasi sprzymierzeńcy w NATO, którzy nie dzielą się z nami taką technologią. Ona jest bowiem zastrzeżona dla wojsk tych państw.

Jak umieszcza się taki ładunek?

Umieszcza się to pod drogą, którą jedzie konwój. Jest to ładunek zakopany dosyć głęboko, bo jest duży. Odpala się go metodą zdalną, strefa rażenia takiego ładunku jest ogromna również dla terrorysty, który go odpala. Najbezpieczniej jest odpalać je zdanie.

Drogą radiową, telefonem komórkowym?

Jest wiele dróg do takiego odpalania, nie chciałbym jednak mówić o szczegółach. Takie odpalanie jest stosowane w Afganistanie wieloma systemami. Wojska sprzymierzone mają tam wiele kontrsystemów i sztuką jest ominięcie tych systemów.

Ktoś, kto odpala taki ładunek, musi mieć kontakt wzrokowy z tym miejscem, aby wiedzieć, że pojazd najeżdża na bombę?

Należy domniemywać, że tak, bo mógłby trafić w przerwę w tym konwoju i nie byłby to skuteczny atak. Zapewne z jakiegoś wzgórza, z pewnej odległości, konwój jest obserwowany i wybiera się ten cel.

Ten ładunek wybuchowy to jest po prostu trotyl?

Należy domniemywać, że to są pociski dostępne po wojnie afgańsko-radzieckiej. Jest tam dużo takiej amunicji wojskowej, która przerobiona na improwizowane urządzenia wybuchowe, służy do ataków na wojska NATO.

Są pewne systemy, które poza pancerzem pozwalają przeciwdziałać, żeby do wybuchu nie doszło? Czy to są systemy, które, jeżeli dojdzie do wybuchu, niwelują straty?

Ten system, który ma pan na myśli - HPM, zdalnie neutralizuje tego typu urządzenia. Tyle mogę na ten temat powiedzieć.

Ale on doprowadza do wybuchu wcześniej, czy doprowadza do tego, że nie ma łączności między ładunkiem, a odpalającym?

Tu absolutnie nie chodzi o łączność i o systemy zagłuszania dróg radiowych - to jest zupełnie inny system, który neutralizuje improwizowane urządzenia wybuchowe zdalnie przed kolumną w znacznej odległości.

Poza tym systemem, nasi żołnierze w Afganistanie są na tyle dobrze wyposażeni, aby te straty niwelować? Już mamy 36 ofiar w tym momencie.

Żeby niwelować straty należy takie trasy metr po metrze rozpoznawać albo je skutecznie chronić, czyli one nie mogą być pozostawione same sobie, że w nocy terroryści zakładają ładunki, a w dzień je odpalają. Dlatego musi być pewien system, który należy wypracować. O taki system w Afganistanie względem zagrożeń bombowych Stowarzyszenie Polskich Specjalistów Bombowych apelowało już do Ministerstwa Obrony dwa lata temu. Nasz głos pozostał bez wyraźnego odzewu.

W jaki sposób to powinno się według pana odbywać?

Ja oczywiście nie chciałbym publicznie udzielać recept, ale - jak powiedziałem - potrzeba przyjąć pewną strategię, pewien plan działań i metodologię tych działań. Ja oczywiście powiedziałem o tym nowym systemie HPM, że on jest stosowany przez dwa państwa, ale to wcale nie znaczy, że nie może byś stosowany przez Polską. Polska po prostu musi kupić taki system, nie możemy go dostać, trzeba go kupić. Uważam, że śmierć 36 żołnierzy warta jest tego, aby wydać te pieniądze, żeby taki system posiadać.