Przed łódzkim sądem okręgowym rozpoczął się w środę proces trzech mężczyzn oskarżonych o zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem 26-letniej kobiety, pozbawienie jej wolności i spowodowanie obrażeń ciała, które doprowadziły do jej śmierci.

Mężczyźni - jeden w wieku 34 lat i dwóch 37-latków - zostali oskarżeni także o groźby pozbawienia życia w celu wywarcia wpływu na pokrzywdzoną. Grozi im nawet dożywocie.

Po odczytaniu aktu oskarżenia, sąd - na wiosek obu stron - wyłączył jawność rozprawy.

Do zdarzenia doszło w lipcu ubiegłego roku w Łodzi. Według ustaleń prokuratury kobieta poznała 34-letniego mężczyznę i jednego z 37-latków w autobusie miejskim. Młodszy zaprosił ją do swego mieszkania. Prawdopodobnie następnego dnia dołączył do nich trzeci z oskarżonych.

Mężczyźni nie pozwalali kobiecie wychodzić z mieszkania. Kiedy je opuszczali, zamykali drzwi. Byli wyjątkowo brutalni. Upijali ją, bili, ciągnęli za włosy, poniżali, szarpali, przypalali papierosami i jej ubliżali. Kilkukrotnie w drastyczny sposób ją gwałcili. Grozili, że jeżeli ujawni, co jej się stało, zabiją ją i jej matkę.

Rodzina zaniepokojona nieobecnością i brakiem kontaktu z kobietą zgłosiła jej zaginięcie.

Śledczy ustalili, że dopiero po ośmiu dniach poszkodowanej udało się opuścić mieszkanie, w którym ją więziono. Poszła do znajomego, u którego wcześniej zamieszkiwała. Kolega zawiadomił telefonicznie matkę. Dopiero ona nakłoniła 26-latkę do wyznania prawdy o tym, co się wydarzyło. Wcześniej, prawdopodobnie zastraszona, utrzymywała, że była u znajomych.

Nie chciała, aby wzywać policję i pomoc medyczną. Gdy matka zauważyła obrażenia, zawiadomiła pogotowie. Pokrzywdzona trafiła do szpitala, gdzie lekarze walczyli o jej życie. Niestety, nie udało się jej uratować. Zmarła w połowie sierpnia. Z opinii biegłych przeprowadzających sądowo-lekarską sekcję zwłok wynika, że zgon nastąpił z powodu doznanych obrażeń i będących ich konsekwencją powikłań.

Mężczyźni zostali zatrzymani i aresztowani. W telefonie komórkowym jednego z nich znaleziono bardzo drastyczne zdjęcia obrazujące skalę przemocy. Oskarżeni przeszli badania sądowo-psychiatryczne. Zdaniem biegłych są w pełni poczytalni i mogą ponosić odpowiedzialność karną.

W śledztwie oskarżeni nie przyznali się do winy, choć potwierdzili, że w okresie objętym zarzutem mieli kontakt z pokrzywdzoną. Niektórzy złożyli wyjaśnienia, ale - według śledczych - nie znajdują one potwierdzenia w zgromadzonym materiale dowodowym.

(az)