Policja ma już pierwsze zeznania na temat "wjazdu" kiboli do sali gimnastycznej w mysłowickiej dzielnicy Wesoła - nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM Piotr Glinkowski. Sprawą czwartkowej napaści zajęła się też prokuratura. Naszemu reporterowi udało się porozmawiać z jednym z poturbowanych. Chłopak ma obrażenia głowy, złamaną rękę i stłuczenia. Mówi jednak, że... nie było tak źle.

Zobacz, jak teraz wygląda miejsce dramatycznych wydarzeń

Zobacz film nagrany tuż po zajściu, który otrzymaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.

Dochodzenie w sprawie czwartkowych wydarzeń ma być prowadzone dwutorowo. Prokuratorzy z urzędu zajęli się zniszczonymi samochodami, czyli naruszonym mieniem, i pobiciem. Niezależnie od ich działań śledztwo w tej sprawie prowadzi policja.

Jak nieoficjalnie dowiedział się reporter RMF FM, funkcjonariusze mają już pierwsze zeznania. Dla dobra śledztwa nie chcą jednak ujawniać żadnych szczegółów. Przyznają jedynie, że w tej chwili są znacznie bliżej ustalenia sprawców napaści niż w piątek rano, gdy o bandytach niczego nie wiedziano.

W piątek trwały przesłuchania świadków zdarzenia i rannych w zajściu. Policjanci zbierali informacje także od mieszkańców pobliskich domów.

Cały materiał dowodowy zebrany przez policję jest na bieżąco przekazywany prokuraturze.

Funkcjonariusze w Mysłowicach ustalili, że w szkole pobili się pseudokibice dwóch piłkarskich drużyn - Ruchu Chorzów i GKS Katowice. Policja zaznacza, że to, co wydarzyło się w szkole, to dokładnie zaplanowany "wjazd". Awanturę wszczęła grupa zamaskowanych młodych ludzi, którzy z kijami bejsbolowymi wkroczyli wieczorem na trening. Kilkanaście osób zostało poturbowanych. Żadna z nich na razie nie chce jednak zeznawać.

Jak dotąd policji nie udało się zatrzymać ani jednego z chuliganów. Za udział w bójce lub pobiciu z użyciem niebezpiecznego narzędzia grozi do 8 lat więzienia.

Ma złamaną rękę, obrażenia głowy, stłuczenia: "Nie było tak źle"

Jeden z dwóch mężczyzn najpoważniej rannych w czwartkowej burdzie w Mysłowicach został wypisany do domu. W szpitalu przebywa jeszcze jeden uczestnik treningu kickboxingu, na który wpadła grupa uzbrojonych chuliganów. Nasz reporter Piotr Glinkowski rozmawiał z rannym 20-latkiem. Chłopak nie chce jednak mówić o tym, co się stało.

Gdy nasz reporter pojawił się w sali, w której leży poszkodowany 20-latek, opuszczali ją właśnie jego koledzy. Oni także nie mieli nic na ten temat do powiedzenia. Wszystkich paraliżuje strach lub powstrzymuje kibicowska duma. 20-latek stwierdził jedynie, że wkrótce chce opuścić szpital. Jego zdaniem, nie było tak źle. Chłopak ma obrażenia głowy, złamaną rękę i stłuczone podudzie. Lekarze twierdzą, że ta napaść mogła być zdecydowanie bardziej niebezpieczna w skutkach.

Zobacz również

Policja: W szkole w Mysłowicach doszło do porachunków pseudokibiców

Pobici w Mysłowicach odmawiają składania zeznań