​Problemy polskich turystów, którzy przez odwołany lot linii Ryanair, utknęli dzisiaj w Bułgarii. Co najmniej kilkadziesiąt osób dowiedziało się dzisiaj dopiero rano o odwołanym połączeniu z Burgas do lotniska Jasionka w Rzeszowie.

Część osób dostało wcześniej powiadomienia SMS-em - opowiada Paulina Graboś, która do Polski miała wracać wraz z mężem i dwojgiem dzieci.

Jedno dziecko jest chore, bo ma gorączkę i wymioty. Drugie dziecko też źle podróż znosi i ze wszystkim musieliśmy sobie sami poradzić - mówi w rozmowie z RMF FM.

Nie było żadnej pomocy ze strony linii lotniczej, ani konsula, który jedynie poradził turystom, by wynajęli na koszt linii nocleg.

Jak dodaje pani Paulina, nowy bilet z Burgas do Warszawy kosztował prawie 900 euro.

"Wczoraj, w późnych godzinach wieczornych, konsul dyżurny odebrał sygnały od kilku pasażerów porannego rejsu linii lotniczych Ryanair z Burgas do Rzeszowa o odwołaniu lotu. Służba konsularna monitoruje sytuację informując pasażerów o prawie do pokrycia kosztów zakwaterowania i wyżywienia do czasu odlotu oraz odszkodowania za odwołany rejs oraz opcji zwrotu kosztu zakupu biletu. Według informacji urzędu konsularnego, trwają działania firmy handlingowej związane ze znalezieniem alternatywnych połączeń lotniczych dla pasażerów odwołanego lotu, o czym pasażerowie zostali poinformowani. Część pasażerów skorzystała z opcji przebukowania lub zakupu innego biletu" - informuje biuro rzecznika prasowego MSZ. 

Przedstawiciele Ryanaira twierdzą w wiadomości przesłanej do naszej redakcji, że całe zamieszanie wywołała pogoda i przepraszają podróżnych za utrudnienia. 

(az)