Przed dworcem w Katowicach doszło do kolejowego incydentu. W ostatniej chwili zatrzymano dwa pociągi, które mogły się zderzyć. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Specjalna komisja wstępnie ustaliła, że błąd popełnił jeden z maszynistów.

Dwa pociągi jechały różnymi torami z podobnego kierunku. Jeden - pusty - wyjeżdżał z bazy, a drugi - międzynarodowy skład z czeskich Petrowic do Warszawy - jechał od Katowic-Ligoty. Jak zawsze, miały wjechać na dwa różne perony - drugi i czwarty. Tor ich jazdy się przecinał, ale na perony powinny były wjeżdżac o innych godzinach. Ta różnica wynosi zwykle to około 20 minut. Dzisiaj jednak, w tym samym miejscu znalazły się dokładnie o tej samej porze. Kiedy zaczęły się do siebie niebezpiecznie zbliżać, obaj maszyniści zatrzymali składy. Gdyby tego nie zrobili, pociągi mogłyby otrzeć się o siebie bokami i wypaść z torów.

Około 50 pasażerów z pociągu międzynarodowego przeprowadzono na pobliski dworzec. Część z nich właśnie tam kończyła jazdę. Pozostali przesiedli się do innych pociągów. Około 20 osób pozostało w unieruchomionym składzie, by tam móc spokojnie poczekać na odjazd.

Maszynista jednego z pociągów popełnił błąd

Wyjaśnianiem całego zajścia zajęła się specjalna komisja. Wstępnie ustalono, że pociąg regionalny, który jechał pusty i był właśnie podstawiany na peron, nie powinien znaleźć się na tym torze. Maszynista najprawdopodobniej zignorował znak sygnalizacji świetlnej - powiedział naszemu reporterowi Marcinowi Buczkowi rzecznik jednej z kolejowych spółek. Drugi pociąg - dalekobieżny, relacji Wiedeń-Warszawa - jechał prawidłowo.