Myśliwi i lokalne władze na Opolszczyźnie spierają się co do tego, jak tropić i schwytać zwierza grasującego w regionie. Wczoraj dziki kot zaatakował po raz kolejny, w miejscowości Łany, w powiecie kędzierzyńskim. Zwierzę rozerwało klatkę z królikami. Policja i łowczy patrolują powiat prudnicki, kędzierzyński i głubczycki.

Problem w tym, że urzędnicy na razie nie mają żadnej propozycji. Sztaby kryzysowe ograniczają się jedynie do skromnych patroli, jednak, żeby schwytać dzikiego kota, trzeba go zlokalizować. Obecnie nikt nie wie, gdzie on może być.

Zdaniem myśliwych, najlepszych rozwiązaniem, byłyby poszukiwania z wykorzystaniem kamery termowizyjnej. Gdy nie ma śniegu, a zwierzę nie zostawia widocznych śladów, to jedyne wyjście. Kamera termowizyjna pokaże każdą sarnę, każdego większego psa. Trzeba wtedy przeanalizować - mówi reporterowi RMF FM myśliwy Henryk Chromik:

Jeśli drapieżnik jeszcze na Opolszczyźnie jest, powinien się odnaleźć. Nikt jednak się z myśliwymi w tej sprawie nie kontaktował. Wojewoda wydał jedynie zakaz odstrzału zwierzęcia. Według aktualnych informacji, obławy na dzikiego kota nie planuje także policja.