Przebywająca w Polsce niemiecka rodzina Schandorffów zamierza stąd kontynuować walkę o prawo do 13-letniej córki Antoni. Dziewczynka została im odebrana przez sąd i 7 miesięcy spędziła w przytułku prowadzonym przez Jugendamt. Rodzinie pomaga Polskie Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci w Niemczech.

Ojciec dziewczynki Axel Schandorff twierdzi, że czuje się uciekinierem z własnego kraju, do którego nie może wrócić z powodu prześladowania przez Jugendamt (Urząd ds. Dzieci i Młodzieży).

Jak dodał, rodzina rozważa pozostanie w Polsce, którą wybrała na miejsce pobytu, bo "ludzie tutaj są otwarci, kochają swoje dzieci i nie dadzą sobie dyktować warunków przez Jugendamt".

Schadorffowie są w Polsce od kilku dni. Znaleźli się tu po tym, jak ich córka pod koniec sierpnia br. uciekła z przytułku prowadzonego przez Jugendamt. Dziewczyna miała tam trafić z powodu licznych nieobecności w szkołach, które często zmieniała na skutek przeprowadzek rodziny.

Axel Schandorff temu zaprzeczył. Na konferencji oświadczył, że przeprowadzali się trzy razy i córka nie miała z tego powodu długich przerw w nauce.  

Natomiast dziewczynka opisując moment zabrania przez aktywistów Jugendamt i orzekającą w tej sprawie sędzię, powiedziała, że zrobiono to podstępem. W przytułku czuła się bardzo źle i wielokrotnie domagała się powrotu do domu, ale nikt nie liczył się z jej zdaniem.

Z tego co mówił Axel Schandorff wynika, że wyrok w sprawie całkowitego pozbawienia praw rodzicielskich zapadł w ciągu jednego dnia i został wydany już po zabraniu Antoni do przytułku.

Schandroff odwołał się od tego orzeczenia. Sprawa jest w toku. Rodzina nie chce wracać do Niemiec, bo obawia się, że po raz kolejny straci córkę. O pomoc poprosiła kilka niemieckich organizacji oraz Polskie Stowarzyszenie Przeciw Dyskryminacji Dzieci W Niemczech, którego prezesem jest Wojciech Leszek Pomorski.

(mpw)