Powiatowy lekarz weterynarii nałożył 50 tys. złotych kary na właściciela hotelu w Świnoujściu w województwie zachodniopomorskim. W piwnicy ukryta była nielegalna masarnia, która mogłaby zaopatrywać niewielki sklep mięsny. Właściciel tłumaczył, że powstała na potrzeby... wesela chrześniaka.

Kontrolerzy odkryli w pomieszczeniu hotelu wszystkie urządzenia niezbędne do masowej produkcji wędlin. Nielegalna masarnia była wyposażona w wędzarnię, zamrażarki, maszynę do nadziewania kiełbas, a także przyprawy i środki peklujące. Zabezpieczono też zwoje z osłonkami do kiełbas, które miały oznaczenia innych, legalnie działających masarni w Polsce i na Litwie. Według Szymona Januszewskiego - powiatowego lekarza weterynarii w Świnoujściu - masarnia działała od co najmniej pół roku i była tak wydajna, że mogła zaopatrywać niewielki sklep mięsny.

Prokuratura wyjaśnia co z kiełbasą

Sprawa ujrzała światło dzienne po anonimowym donosie byłego pracownika hotelu, który złożył zawiadomienie w sanepidzie. Masarnie ujawnili właśnie pracownicy sanepidu i inspekcji sanitarnej, którzy zjawili się w hotelu w asyście policji. Z ich relacji wynika, że w środku panowały fatalne warunki. Na ścianach był grzyb i brakowało płytek podłogowych.

Inspektorzy zabezpieczyli też kilkadziesiąt kilogramów poćwiartowanego mięsa, które miało służyć do produkcji. W momencie odkrycia nielegalnej masarni w pomieszczeniu nie było wędlin, ale według lekarza weterynarii były one w tym miejscu produkowane od dłuższego czasu. Przesłuchania pracowników potwierdziły produkcję pasztetu, czego nie można robić bez wcześniejszego zgłoszenia.

Właściciel tłumaczył, że kupił urządzenia do produkcji kiełbas na własne potrzeby. Przekonywał inspektorów, że są one mu potrzebne przed ślubem chrześniaka. Odwołał się od kary 50 tys. złotych. Sprawa trafiła jednak do prokuratury, która zleciła śledztwo policji. Ma ono m.in. wyjaśnić, ile wędlin wyprodukowano w piwnicy świnoujskiego hotelu i gdzie mogły one trafić.