Do komisji wspólnej rządu i samorządu trafił projekt rozporządzenia, na mocy którego obniżone zostaną pensje samorządowców. Jak się dowiedzieliśmy, już w przyszłym tygodniu ma się nim zająć rząd. To rozporządzenie reguluje, jakie mogą być minimalne i maksymalne wynagrodzenia samorządowców.

Do komisji wspólnej rządu i samorządu trafił projekt rozporządzenia, na mocy którego obniżone zostaną pensje samorządowców. Jak się dowiedzieliśmy, już w przyszłym tygodniu ma się nim zająć rząd. To rozporządzenie reguluje, jakie mogą być minimalne i maksymalne wynagrodzenia samorządowców.
/Darek Delmanowicz /PAP

Z informacji dziennikarzy RMF FM wynika, że rząd chce 20-procentowej obniżki wynagrodzeń prezydentów miast, burmistrzów i wójtów - analogicznie do cięć pensji parlamentarzystów.

W tym przypadku jednak o jedną piątą ma spaść zarówno minimalna, jak i maksymalna pensja. A to oznacza, że w samorządzie będzie można zarobić maksymalnie około 10 tysięcy złotych.

Według naszych nieoficjalnych informacji, trwają też prace nad ustawą kominową dla zarządów spółek komunalnych.

Jej celem będzie obniżenie zarobków szefów spółek komunalnych i zarządów do maksymalnego wynagrodzenia prezydentów, wójtów i burmistrzów, a to oznacza, że również kierujący największymi spółkami miejskimi będą zarabiali zdecydowanie mniej niż menadżerowie prywatnych firm.

Spółki komunalne pozbawione fachowców?

Krzysztof Żuk prezydent Lublina uważa, że rozciąganie ograniczeń na spółki komunalne to absurd. Kto będzie chciał kierować np. wodociągami o wielomiliardowym majątku  przy odpowiedzialności za sprzęt, ludzi i bezpieczne funkcjonowanie miasta za 5 tysięcy złotych na rękę miesięcznie? - pyta retorycznie w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Krzysztofem Kotem.

W Lublinie średnio prezesi zarabiają dwa razy tyle netto, co obecnie prezydent, czyli średnio 12-13 tysięcy. Za połowę mniejsze pieniądze nie znajdzie się fachowców odpowiedniej klasy - dodaje prezydent Żuk i pyta, czy identyczne ograniczenia będą obowiązywały w spółkach Skarbu Państwa.

Tomasz Latos, poseł PiS i kandydat na prezydenta Bydgoszczy przyznaje, że gdyby kierował się wyłącznie kwestią zarobków, to wolałby pracować w zawodzie - jako lekarz. Jego zdaniem obniżki pensji są efektem presji społecznej i jeżeli cięcia dotkną posłów, to powinny dotyczyć również samorządowców. Niech obywatele posłuchają, co w tej sprawie mają do powiedzenia samorządowcy, którzy milczą, a bardzo często mają te zarobki wyższe niż mają ministrowie - mówił Latos.

Natomiast Rafał Grupiński z Platformy Obywatelska uważa, że cięcia to zemsta za ujawnienie nagród w rządzie Beaty Szydło. Po cichu wszędzie PiS dodaje swoim, a publicznie głośno odbiera na przykład samorządowcom i zarządom spółek komunalnych - mówił Grupiński.

Z opinią Grupińskiego zgadza się też prezydent Gdańska. Na całym świecie jest tak, że prezesi spółek komunalnych zarabiają więcej od burmistrzów. To jest reguła. Tak jest w USA, Niemczech, Danii czy Francji - podkreśla Paweł Adamowicz.

To jest tak oczywiste, jak dwa plus dwa jest cztery. Smutne jest, że Morawiecki nie może powiedzieć Kaczyńskiemu: "Panie prezesie, tym razem pan się myli. Nie będziemy degradować spółek komunalnych z dobrych kadr". Dlaczego nie ma odwagi tego powiedzieć Kaczyńskiemu? Ja tego nie potrafię zrozumieć - mówił w rozmowie z reporterem RMF FM Kubą Kaługą. 

Ograniczenie "górnych limitów zarobków samorządowców" zapowiedział na początku kwietnia prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński.

Komitet polityczny PiS - na mój wniosek - ustalił, że do laski marszałkowskiej zostanie złożony projekt obniżenia pensji poselskiej o 20 proc., wprowadzenia nowych limitów obniżających (wynagrodzenia) dla wójtów, burmistrzów, marszałków, starostów, a także dla ich zastępców - mówił wówczas Kaczyński.

Dodał także, że chce, by zniesione zostały "wszelkie dodatkowe świadczenia dla urzędników spółek Skarbu Państwa". Proszę pamiętać, że te świadczenia są często na poziomie pensji - podkreślił.

(j., az)