"Minister finansów Mateusz Szczurek podwozi służbową limuzyną swoje dzieci do szkoły. Za wykorzystanie służbowej limuzyny do celów prywatnych zarabiający kilkanaście tysięcy złotych minister płaci - dokładnie 30 złotych i 5 groszy miesięcznie" - pisze w swoim poniedziałkowym wydaniu "Fakt". "To chyba najtańszy gimbus w Polsce" - komentuje dziennik.

"Kiedy polityk jedzie z podwarszawskiej miejscowości do centrum stolicy służbowym autem, przy okazji zabiera trójkę swoich pociech i po drodze podwozi je do szkół. Za wykorzystanie służbowej limuzyny do celów prywatnych minister płaci - dokładnie 30 złotych i 5 groszy miesięcznie" - wylicza "Fakt".

Okazuje się, że limuzyny minister Szczurek używa zgodnie z prawem. Służbowego auta do celów prywatnych można używać, pod warunkiem że płaci się od tego podatek - pisze dziennik. Specjalną umowę na wykorzystanie samochodu służbowego do celów prywatnych minister podpisał 3 grudnia 2013 roku. 

Minister płaci za poszerzenie trasy w stosunku do tej, jaką pokonywałby bezpośrednio do ministerstwa. Jest to od 20 do 200 metrów. Miesięcznie z pensji ministra potrącana jest kwota 30 złotych i 5 groszy - wyjaśnia w rozmowie z "Faktem" Wiesława Dróżdż, rzecznik prasowa Ministerstwa Finansów.

 W poniedziałkowym "Fakcie" przeczytacie też:

- o pensjach lekarzy

- o kontuzji prezydenta Bronisława Komorowskiego

(abs)