Poseł Andrzej Celiński twierdzi, że to jego towarzyszka życia prowadziła samochód, który staranował barierki i uderzył w ekran dźwiękoszczelny na Ursynowie. Kobieta została ukarana mandatem - dowiedział się dziennikarz RMF FM Roman Osica.

Poseł Celiński i jego towarzyszka zgłosili się na komisariat policji na Mokotowie. Oboje zgodnie twierdzili, że to kobieta prowadziła samochód, gdy ten wpadł w poślizg. Auto uderzyło w ekran dźwiękoszczelny przy ulicy Poleczki na warszawskim Ursynowie.

Poseł Celiński miał tłumaczyć, że porzucili samochód, bo nie dało się nim po prostu już jechać. Na pytanie o to, dlaczego pozostawili telefony komórkowe odpowiadali, że byli po prostu w szoku.

Policjanci zbadali obie osoby na obecność alkoholu we krwi i badanie nic nie wykazało. Zostało zrobione ok. 10 godzin po zdarzeniu.

Ponieważ nie było żadnych świadków, którzy przedstawiliby inną wersję wydarzeń, sprawę trzeba było więc jako zwykłą kolizję. Za porzucenie auta ukarali kobietę mandatem w wysokości 250 złotych. Wydaje się to dość łagodnym wymiarem kary w tej sytuacji.