Pod siedzibą prezydenta Rolandasa Paksasa w Wilnie starli się zwolennicy i przeciwnicy prezydenta Litwy. Obeszło się bez użycia siły. Od kilku tygodni kraj żyje największym skandalem w swojej najnowszej historii.

Prezydent oraz jego najbliższe otoczenie podejrzani są o związki z organizacjami przestępczymi. Sprawę ma wyjaśnić specjalnie powołana przez parlament komisja śledcza, jednak Paksas - do czego ma prawo - odmówił stawienia się przed jej obliczem.

Wczoraj na ulice i przed siedzibę Paksasa wyszło tysiące Litwinów żądających ustąpienia prezydenta. To nie miejsce dla szefa mafii - widniało na niesionych przez nich transparentach.

Prezydenta wyszli bronić, ci którzy na niego głosowali, głównie emeryci i renciści. Zdobył ich poparcie obietnicami poprawy sytuacji materialnej i dobrobytu. Jeszcze ich nie zrealizował i nie wiadomo, czy zdąży. W przyszłym tygodniu litewski parlament będzie głosował nad jego odwołaniem.

12:00