Kilka miesięcy temu Jerzy Urban w felietonie na łamach "Nie" pt. „Spadochron dla Millera” prorokował, że tylko spektakularne wydarzenie podobne do katastrofy samolotu z gen. Sikorskim na pokładzie, jest w stanie ocalić Millera przed politycznym upadkiem. Słowo stanie się ciałem?

Aby upamiętnić męczeńską śmiercią swą służbę Polsce i zasłużyć - jak Sikorski - na ulicę lub choćby zaułek, premier Leszek Miller nie powinien wydawać forsy na kupno flotylli samolotów rządowych - pisał Jerzy Urban na długo przed katastrofą.

Przewidywania okazały się niemal prorocze, jednak Urban mówi, że żadnej metafizyki w tym nie ma, bo sam, jako rzecznik rządu, latał tymi wysłużonymi maszynami w latach 80. Katastrofę można więc było łatwo przewidzieć, ale nie o to chodzi – najważniejsze jest to, że te dramatyczne wydarzenia i histeria w mediach podobna do brazylijskiej telenoweli, zapewne poprawią notowania premiera.

Widzimy takie elementy jak rozebranie się, żeby pokazać siniak, wnuczka u łoża, prezydent u łoża, czyli ckliwość przy łóżku i czynnik polityczny przy łóżku. Mówię z pewną uszczypliwością, ale z całym zrozumieniem – to była dobra robota - mówi Urban. A że media dały się na ten lep złapać, to zdaniem naczelnego „Nie” nic nadzwyczajnego – łatwiej jest grać na ludzkich emocjach, podlizywać się czytelnikom czy widzom, niż rozgryzać afery lub skomplikowane procesy gospodarcze.

W najbliższych sondażach należy więc oczekiwać, że wskaźnik poparcia dla premiera pójdzie w górę, tym bardziej, że jak mówi Urban - on zapewne pojedzie w gorsecie bronić rzekomych – moim zdaniem – interesów polskich ws. konstytucji europejskiej.

Sytuacja być może ustabilizuje się, ale do czasu chociażby kolejnej afery, a na to akurat, po lewej stronie sceny politycznej mamy wyjątkowy urodzaj...

11:20