Jest tymczasowy areszt na 3 miesiące dla 36-letniej Ukrainki, która w Milejowie na Lubelszczyźnie urodziła dziecko w toalecie zakładu pracy, a potem noworodka włożyła do plastikowego pojemnika. Dziecko przeżyło dzięki innym pracownicom.

Kobieta będzie odpowiadać za usiłowanie zabójstwa - taki zarzut postawiła jej prokuratura. Biegli sądowi ocenią, czy jej działanie było to związane z szokiem porodowym, czy też nie. Na razie tylko wydali wstępną opinię psychiatryczną, która umożliwiła postawienie kobiecie zarzutów.

W przypadku, jeśli późniejsze opinie wykażą, że nie działa w szoku porodowym może jej grozić nawet dożywocie. Jeśli lekarze uznają, że był to szok, wówczas do 5 lat więzienia.

Kobieta nie przyznała się do zamiaru zabicia dziecka. Dziewczynka jest w szpitalu - jej stan jest ciężki, ale stabilny, ma zapalenie płuc.

Kobieta urodziła dziewczynkę w piątek po południu. Odeszła od taśmy produkcyjnej idąc do toalety. Urodziła dziecko i schowała do plastikowego kosza. Gdy długo nie wracała, jej nieobecnością zainteresowała się siostra, która również pracuje w tym zakładzie. Poszła do toalety i zobaczyła zakrwawioną kobietę. Zawołała na pomoc inne pracownice. Wtedy też dwie Polki znalazły dziecko w plastikowym koszu. Było wyziębione i nie oddychało. Dzięki kilkukrotnym potrząśnięciu i oklepaniu dziewczynka zaczęła oddychać.

(j.)