Bogdan Rymanowski: Rozpocznijmy od tej sprawy solidarności wyszehradzkiej. Chyba jej nie ma. Dlaczego jej nie ma? Mieli się spotkać premierzy. Nie spotkali się. Nie będzie wspólnego oświadczenia premierów w sprawie propozycji dopłat Unii Europejskiej. Dlaczego?

Jan Truszczyński: Chyba jest właśnie ta solidarność a ponadto ona ma dowody w postaci oświadczenia, które zostało opublikowane w ostatni piątek. Oświadczenia przygotowywanego m.in. przeze mnie, wspólnie z kolegami z pozostałych trzech krajów Grupy Wyszehradzkiej. Oświadczenia, które potwierdza, że jest płaszczyzna wspólnego interesu. Jest wspólny interes, jest wspólne zmartwienie.

Bogdan Rymanowski: Ale przyzna pan, panie ambasadorze, że jednak ranga takiego oświadczenia, gdyby została potwierdzona podpisami premierów, którzy się ze sobą spotykają byłaby zdecydowanie większa?

Jan Truszczyński: Byłoby jeszcze lepiej gdyby zostało wydane po bezpośrednim spotkaniu i bezpośredniej rozmowie.

Bogdan Rymanowski: A dlaczego tego spotkania nie ma? Dlaczego nie ma tej rozmowy?

Jan Truszczyński: Wszyscy szukają dziury w całym, domniemując, że premierzy nie są w stanie znaleźć wspólnego języka. Otóż tekst jest dowodem na to, że są w stanie znaleźć wspólny język, ponieważ oni potwierdzili i zaaprobowali ten tekst, który został opublikowany. Po drugie jak dwóch jest i mają napięte kalendarze to im się często trudno spotkać, trzech jeszcze gorzej, czterech to w ogóle trudno. Proszę zwrócić uwagę, ostatni element tego oświadczenie – premierzy potwierdzają, że chcą i będą prowadzić regularnie konsultacje, będą się regularnie w tych sprawach spotykać.

Bogdan Rymanowski: Panie ambasadorze, ale przyzna pan że o tym spotkaniu mówiło się już kilka tygodni temu. Nie było czasu na przygotowanie? Premierzy nie mogli sobie zrobić luki w kalendarzu - dwóch, trzech godzin - aby się ze sobą spotkać?

Jan Truszczyński: Mówiło się od dwóch tygodni. Dwa tygodnie – przyznaję - to nie jest mało. Może dało by się znaleźć gdzie parę godzin tak żeby wszyscy się spotkali jednym miejscu o jednym czasie. Nie udało się, natomiast będą próby podejmowane dalej żeby spotkać się bezpośrednio.

Bogdan Rymanowski: Prasa pisze, że to podobno Węgrzy nie chcą się spotykać?

Jan Truszczyński: Nie. Ja niczego podobnego nie zaobserwowałem i nie mogę potwierdzić.

Bogdan Rymanowski: A czy to prawda, że Czesi mówią w negocjacjach z Brukselą, że lepiej żeby nie przyjmowano Polski?

Jan Truszczyński: Proszę pana, mnie jest trudno sobie wyobrazić żeby inaczej niż poza stołem rozmów, w rozmowie przy kawie czy przy drinku jeden przedstawiciel kraju kandydującego w rozmowie z jednym przedstawicielem komisji bądź państw członkowskich pozwolił sobie półżartem na tego typu uwagi.

Bogdan Rymanowski: Pan by sobie nie pozwolił?

Jan Truszczyński: Oczywiście, że nie i myślę, że nasi koledzy węgierscy, czescy, słoweńscy, estońscy również nie. To można sobie wyobrazić, ale tylko w postaci nieformalnej wypowiedzi kogoś kto nie jest w pełni reprezentatywny dla stanowiska swojego rządu. Oficjalnie nigdy.

Bogdan Rymanowski: Słuchając pana, muszę panu powiedzieć że jest pan człowiekiem wielkiej wiary w solidarność wyszehradzką.

Jan Truszczyński: Nie chciałbym żebyśmy tutaj tworzyli obraz, że wszystko przebiega i przebiegało idealnie. Tak nie jest.

Bogdan Rymanowski: Panie ambasadorze, Polskie Stronnictwo Ludowe zaapelowało do wszystkich partii polskich, by zawrzeć koalicję na rzecz odrzucenia propozycji Komisji Europejskiej w sprawie dopłat. Czy to dobry pomysł?

Jan Truszczyński: Akurat w tych dniach kończy pracę zespół powołany przez premiera. Zespół, którego zadaniem było przeanalizowanie propozycji Komisji Europejskiej, określenie jak długi jest dystans między tym, czego nam rzeczywiście potrzeba a tym co zaproponowała komisja i przedstawienie paru recept na to jak dalej prowadzić rozmowy, jak kontaktować się i w jakich sprawach z krajami członkowskimi i jak współpracować z kandydatami. W tych wszystkich sprawach biorą, brali i będą brali udział wiceministrowie, którzy reprezentują PSL.

Bogdan Rymanowski: Jest pan zdziwiony takim apelem w związku z tym?

Jan Truszczyński: Mnie troszeczkę zaskakuje rzeczywiście tak twarda postawa i tak maksymalistyczny ton, ponieważ o ile wszyscy się zgadzamy, że propozycje Komisji mieszczą się daleko poniżej pułapu tego, co Polsce rzeczywiście potrzebne, o tyle nie możemy sobie pozwalać w negocjacjach na ton: Wszystko, albo nic. Dajcie wszystko i do razu, a jak nie to nie wchodzimy do Unii.

Bogdan Rymanowski: Czyli ton wicepremiera Kalinowskiego nie jest najlepszy?

Jan Truszczyński: Ja nie odnoszę się do wypowiedzi żadnego konkretnego polityka...

Bogdan Rymanowski: Ale mamy konkretny apel panie ambasadorze. Ten apel dobrze zrobi Polsce jeśli chodzi o negocjacje, pomoże panu czy przeszkodzi w tych negocjacjach?

Jan Truszczyński: Moja osoba jest tu oczywiście bez znaczenia. Jest pytanie czy to pomoże rządowi, czy to pomoże Polsce w gronie kandydatów.

Bogdan Rymanowski: Pan ma wątpliwości?

Jan Truszczyński: Tak długo jak jesteśmy w stanie działać – wracam do Wyszehradu – wspólnym w miarę frontem, mamy w grupie większe możliwości nacisku, większą szansę na zmianę korzystną stanowiska Unii.

Bogdan Rymanowski: Ale jest takie powszechne przekonanie, że kto twardo gra ten wygrywa. Czy takie twarde stanowisko, taka twarda opinia np. PSL nie pomoże panu?

Jan Truszczyński: Trzeba patrzeć zawsze oczywiście w twarde opinie i twarde wypowiedzi sektorów gospodarki, grup interesu, grup nacisku – pomagają negocjatorom. Z drugiej strony nie mogą to być opinie maksymalistyczne: dajcie wszystko czego chcemy, bo jak nie będzie wszystkiego czego chcemy – nie czego nam rzeczywiście potrzeba – to nie zgadzamy się na wejście Polski do UE. Ja grupy nacisku rozumiem, ale z drugiej strony rząd musi patrzeć na całe pole gry, na cały wynik negocjacji i na celowość i sensowność znalezienia się Polski w Unii już w roku 2004. To jest podstawowa rzecz, o którą gramy.

Bogdan Rymanowski: Użyłby pan takiego ostrego sformułowania: To co proponuje Komisja Europejska to jawne naruszenie idei wspólnoty europejskiej - znowu cytat z Jarosława Kalinowskiego?

Jan Truszczyński: Nie. Tak ostrego sformułowania bym nie użył. Wszyscy wiemy jakie są ograniczenia do roku 2006 i wiemy, że działając wewnątrz tych ograniczeń musimy znaleźć rozwiązanie korzystne dla Polski.

Bogdan Rymanowski: To czy jesteśmy w stanie coś ugrać, panie ambasadorze? Coś więcej ponad te 25 procent dopłat bezpośrednich dla rolników?

Jan Truszczyński: Cała rzecz w tym, że to nie jest kwestia tylko 25 procent dopłat bezpośrednich. To jest również kwestia wyboru np. między tzw. pełnym modelem – korzystnym dla dużych rolników a modelem uproszczonym – korzystnym raczej dla małych i średnich rolników. Już mamy dylemat w Polsce co jest dla Polski lepsze. To jest kwestia dopłat na zmiany strukturalne, na poprawę sytuacji na obszarach wiejskich w ogóle.

Bogdan Rymanowski: Kiedy zakończą się negocjacje?

Jan Truszczyński: Ja cały czas wierzę w to, że powinny się skończyć w grudniu tego roku. Szansa pozostaje wyskoka.

foto Marcin Wójcicki RMF Warszawa