Dojeżdżający do Poznania maszynista w lokomotywie ciągnącej 30 pełnych wagonów towarowych zobaczył dziecko bawiące się na torach. Zdążył zatrzymać pociąg i zaopiekować się kilkuletnim chłopcem. Dziecku nic się nie stało. Wróciło do babci, która zgłosiła zaginięcie.

Ja się tylko zatrzymałem i powiadomiłem odpowiednie służby. Nic więcej. To chyba naturalne - mówi reporterowi RMF FM Adamowi Górczewskiemu Przemysław Fabianowski, który najchętniej tylko w ten sposób skomentowałby to wydarzenie.

Przyznaje natomiast, że emocje były ogromne. Tuż przed Poznaniem, to jest przystanek Poznań Junikowo, jechałem torem numer dwa. Na torze numer jeden zauważyłem, tak z odległości 500 metrów, dziecko. Zacząłem hamowanie. Była bardzo dobra widoczność, bardzo ładna pogoda, tak że z daleka już widziałem, że tam ktoś się kręcił. Zobaczyłem, że to jest dziecko w wieku około 3 lat. Wyszedłem. Nie bardzo mogłem nawet nawiązać z nim porozumienie, nie odpowiadało na zadane pytania. Powiadomiłem dyżurnego ruchu, policję - opowiada maszynista.

Policjanci zajęli się uratowanym. Okazało się, że opiekująca się chłopcem babcia zdążyła zgłosić zaginięcie i funkcjonariusze szybko mogli przekazać jej dziecko. Historia zakończyła się szczęśliwie.

(MRod)