Jest prawdopodobne, że premier zdymisjonuje we wtorek dwie osoby - dowiedział się nieoficjalnie reporter RMF FM Roman Osica. Według jego informacji, stanowiska mogą stracić minister sportu Mirosław Drzewiecki i szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński. Obaj polegną za zbytnie zaangażowanie w tzw. aferę hazardową.

Ten ruch ma uratować polityczną twarz Donalda Tuska. Mariusz Kamiński, rozpętując aferę, rozpoczął otwartą wojnę z premierem, który w ostatnich swych wypowiedziach dał jasny sygnał, że dni Kamińskiego na stanowisku szefa CBA mogą być policzone. Dymisja Drzewieckiego z kolei ma zamknąć usta opozycji, która zwolnienie szefa CBA zinterpretowałaby jako próbę zamiecenia pod dywan afery z ludźmi Platformy w tle. Tylko w ten sposób Tusk mógłby zachować twarz i pozbyć się balastu, jakim jest Kamiński - powiedział naszemu reporterowi jeden z polityków, doradzających premierowi.

Tusk miał specjalnie przesunąć decyzję w sprawie Drzewieckiego na wtorek, by zbadać opinię publiczną - czego ta chce w tej sytuacji - a także sprawdzić, jak zmienią się notowania Platformy po wyrzuceniu szefa CBA. Ponadto właśnie we wtorek Kamiński usłyszy prokuratorski zarzut, który może być pretekstem do usunięcia go ze stanowiska.

Już na sobotniej konferencji prasowej Donald Tusk nie krył niezadowolenia z działalności Mariusza Kamińskiego. Nie mogę i nie dopuszczę do tego, aby Centralne Biuro Antykorupcyjne było narzędziem w walce politycznej w rękach jednej z partii politycznych - podkreślił:

Według ustawy o CBA, premier może odwołać szefa Biura między innymi, jeśli nie wykazuje on nieskazitelnej postawy moralnej. Z tych przecieków prasowych, które znamy wszyscy, wynikałoby, że tam są zarzuty bardzo poważne, łącznie z zarzutem korupcji. I gdyby takie zarzuty prokurator postawił panu Kamińskiemu, to jest to absolutnie podstawa, żeby go premier odwołał. Nie ma co do tego cienia wątpliwości - uważa karnista Piotr Kruszyński:

W takim przypadku premier musi jednak wystąpić o opinię między innymi prezydenta. Jest jeszcze jedna możliwość. Po postawieniu zarzutów rzeszowski prokurator mógłby też w ramach tak zwanych środków zapobiegawczych zawiesić Mariusza Kamińskiego w obowiązkach. W takim wypadku premier mógłby zastąpić go wyznaczoną przez siebie osobą bez konieczności pytania kogokolwiek o opinię.

Połączenie tych dwóch dymisji jest rzeczywiście dobrym tropem, bo premier może powiedzieć: Zwalniam Kamińskiego nie za to, że wykrył Drzewieckiego i Chlebowskiego i podsłuchiwał Sobiesiaka, tylko za to, że nadużył władzy przy okazji posłanki Sawickiej, później jeszcze Weroniki Pazury, plus ma jeszcze ten zarzut. Na tym stanowisku zarzut prokuratorski dyskwalifikuje - komentuje informacje naszego reportera politolog Olgierd Annusewicz, specjalista ds. wizerunku:

W czwartek "Rzeczpospolita" podała, że w piśmie dotyczącym prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej Centralne Biuro Antykorupcyjne ostrzegło prezydenta, premiera, a także władze Sejmu i Senatu, że na tych zmianach budżet państwa może stracić 469 milionów złotych. Taka kwota miała pochodzić z dopłat nałożonych na firmy hazardowe, ale - według gazety - o skreślenie z projektu zapisu o dopłatach mieli zabiegać u polityków Platformy Obywatelskiej dolnośląscy biznesmeni - Ryszard Sobiesiak i Jan Kosek. Zdaniem dziennika, zamieszani w sprawę politycy to: dotychczasowy szef klubu parlamentarnego PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki. "Rzeczpospolita" podała, że obaj mieli lobbować w interesie firm hazardowych.