"Staram się nie myśleć o przyszłości, ale jeżeli jednak pomyślę, to robię wszystko, by widzieć w niej mnie i córkę razem" - mówi protestująca w Sejmie mama niepełnosprawnej 16-letniej Agaty. Kobieta wraz z innymi rodzicami dzieci niepełnosprawnych od środy okupuje budynek Sejmu. Jak mówi, walczy o godne życie dla siebie i córki.

Marzy nam się, byśmy mogły rano wstać, a naszymi jedynymi zmartwieniami było to, jaka będzie pogoda, czy wyjdziemy dziś na spacer albo do kina. Chciałabym nie musieć martwić się o to, co zjemy na obiad. Udało nam się zorganizować poszczególne dni z uwzględnieniem choroby Agaty. Nie potrafię się jednak przyzwyczaić do tego, że mam tyle urzędowych problemów, które rujnują nam życie - opowiada mama Agaty.

16-letnia Agata nie jest samodzielna - jest ciągle pod opieką mamy. Na protest do Sejmu wybrały się razem, bo kobieta nie miała z kim jej zostawić. Zresztą Agata źle znosi rozstania, nawet te krótkie. Nastolatka popłakała się, kiedy jej mama rozmawiała z dziennikarzami. Napięcie rozładował masaż stóp, kilka ciepłych słów i spacer sejmowym korytarzem. Dziewczynka uspokoiła się. Agata jest najważniejsza - mówi kobieta. Dla niej żyję, jej podporządkowałam całe swoje życie. Nie mam jej z kim zostawić, bo jestem samotną matką, a protestuję, bo nie mam innego wyjścia. Jestem zmęczona tą walką, tym brakiem perspektyw - tłumaczy.

Brak zrozumienia dla rodziców niepełnosprawnych dzieci

Dla kogoś, kto z boku patrzy na zmagania rodziców, to wielka tragedia. Dla rodziców okupujących Sejm to codzienność. Protestują, ponieważ chcą poczuć się bezpiecznie. Chcą jasno widzieć przyszłość swoją i swoich dzieci.

Okupacja Sejmu to dramat rozgrywający się na oczach całej Polski. Głosy na temat protestu są jednak podzielone. Większość z nich to popieranie protestu, ale pojawiają się też opinie, że rodzice wykorzystują swoje dzieci do załatwiania własnych interesów. Takie stwierdzenia to ewidentny brak wyobraźni - powiedziała jedna z protestujących matek. Dla nas najważniejsze jest dobro dzieci. Walczymy o ich byt, o byt wszystkich niepełnosprawnych dzieci w kraju. Nas jest tu tylko garstka. W domach, w całym kraju są pozostali. Dopingują nas i wspierają nasze działania - mówią rodzice. 

Posłowie omijają protestujących rodziców

Tylko nieliczni posłowie podchodzą do protestujących. Jednak znakomita większość omija rodziców. Najwyraźniej boją się zderzenia z trudną rzeczywistością, tym bardziej, że rodzice chcą tylko publicznych rozmów. Propozycje tych w zaciszu gabinetów odrzucają. Czekają na konkrety. Piątkowa wizyta premiera nie wystarczyła. Dosyć załatwiania naszych spraw "na gębę" - mówią. Będziemy do końca walczyć o godność polskich rodzin i dzieci. Już się nie cofniemy. Jesteśmy apolityczni. Nie chcemy, by kosztem naszych rodzin, naszego nieszczęścia promowali się politycy, to nie jest nam potrzebne. Chcemy konkretnych działań i rozwiązań, a nie promowania się w świetle kamer - mówią.  

System opieki nad niepełnosprawnymi kuleje

Rodzice przekonują, że kuleje cały system opieki nad niepełnosprawnymi. Mówią, że wystarczy się mu dobrze przyjrzeć, by znaleźć wiele dziur. Wyliczają niektóre z nich - brak rehabilitacji, kłopoty z dostaniem się do lekarzy specjalistów, limitowanie artykułów higienicznych czy sprzętu rehabilitacyjnego.

To skandal, by matki musiały wychodzić na ulicę i protestować o byt dzieci. Gdybyśmy oddały je do specjalistycznych ośrodków, państwo musiałoby płacić za każde z nich około 4 tys. złotych, więc dlaczego, nam nie dać części tych pieniędzy? Zrezygnowałyśmy z pracy dla naszych dzieci. Co będzie za kilka lat, kiedy osiągniemy wiek emerytalny? A jak nasze dzieci przeżyją, kiedy nas zabraknie? Za 611 złotych renty? - pytają matki.

Rodzice okupując Sejm śpią na podłodze lub na niewygodnych fotelach. Dzieci są najważniejsze, więc muszą spać wygodnie. Moje dziecko przeszło sześć operacji. Siedzieliśmy całą noc na stołku, więc te warunki nie są dla nas problemem - mówi jedna z mam.